Uwaga!

Uwaga!!!
Jest to blog o tematyce yaoi, czyli miłość męsko-męskiej. Zarówno psychicznej, jak i fizycznej. Jeśli nie lubisz takiej tematyki, opuść tę stronę. A pozostałe osoby zapraszam do czytania.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Autorką nagłówka jest Kuroneko. Wielkie ARIGATO!!
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Jeśli chcecie być informowani o nowych rozdziałach piszcie na moje gg: 9274038. Od pewnego czasu nie działają mi konferencje, więc o nowych notkach będę Was informowała i moim opisie.

poniedziałek, 7 maja 2012

Rozdział 14



Naruto zaprowadził Kibę do pustej sali. Gdy zamykał za są drzwi, poczuł jakiś dziwny niepokój.  Najchętniej uciekł by gdzie pieprz rośnie.
- Więc o czym chciałeś ze mną porozmawiać? – zapytał Uzumaki, chociaż dobrze znał odpowiedź.
- O Sasuke. Jestem jego byłym chłopakiem. – słowo „były” bardzo trudno przeszło mu przez gardło.
- Domyśliłem się. – powiedział jakby do siebie Naruto i spojrzał na chłopaka.
- Nienawidzę cię. – odezwał się Kiba, a jego głos przesiąknięty był gniewem. – Odebrałeś mi go. Tak bardzo go kocham! A ty mi go zabrałeś! – zacisnął dłonie w pięści i zaczął podchodzić do blondyna.
Naruto cofnął się przerażony wyrazem twarzy chłopaka. Teraz już wiedział, że nie powinien przychodzić tutaj z nim. Uderzył plecami o drzwi, a Inuzuka cały czas do niego podchodził.
- To miał być nasz dzień. Nasze pierwsze Walentynki. Tak długo na nie czekałem. Tak bardzo chciałem spędzić z nim ten dzień. ZABRAŁEŚ MI WSZYSTKO! SŁYSZYSZ?! WSZYSTKO! TAK BARDZO CIĘ NIENAWIDZĘ! – mówił coraz bardziej podniesionym głosem.
- Czego ty ode mnie chcesz? – zapytał nagle Naruto, patrząc odważnie w brązowe oczy. – Chcesz żebym ci powiedział, że jest mi przykro i, że możesz wziąć sobie z powrotem Sasuke? – Kiba był pod wielkim wrażeniem opanowanie blondyna. – Jest mi przykro, że jesteś sam i jesteś nieszczęśliwy. Zwłaszcza, że to przez mnie. Ale nie oddam ci go. Kocham go z całego serca i to o wiele dłużej niż ty. Kochałem go na długo przed tym jak go poznałeś, ale dopiero teraz zdałem sobie z tego sprawę. Nie mogę ci oddać Sasuke. Jest najważniejszą osobą w moim życiu. Potrzebuję go, a on mnie.
Kiba patrzy zaskoczony w niebieskie oczy, z których biła niezwykła siła i determinacja. Poczuł jak nogi zaczynają się pod nim uginać. Usiadł na krześle i schował twarz w dłoniach. Nie płakał, chociaż czuł jak pod jego powiekami zbierają się łzy.
- Jeśli ci to przyniesie ulgę. Możesz mnie uderzyć. – powiedział cicho Uzumaki.
- Tak. To by mi przyniosło ulgę, ale wtedy Sasuke zacząłby mnie nienawidzić, a tego nie chcę. Nawet jak byś go teraz rzucił, on i tak by nie wrócił do mnie. A nawet jeśli, to nie wiem czy potrafiłbym z nim być wiedząc, że kocha innego. – podniósł głowę i spojrzał na blondyna. – Jak się nazywasz?
- Naruto Uzumaki. – odpowiedział blondyn lekko zmieszany, gdy zdał sobie sprawę, że się nie przestawił.
- Naruto. – powtórzył w zamyśleniu Kiba, a potem uśmiechnął się lekko. – Chciałbym, żeby to było takie proste. Oddasz mi Sasuke i będziemy żyć długo i szczęśliwie. – ostatnie zdanie wypowiedział z sarkazmem. – Ale to nie jest takie proste. Gdy się kogoś mocno kocha, to się chce dla tej osoby wszystkiego co najlepsze. Ty jesteś tym dla Sasuke. Widzę, jak na ciebie patrzy i jestem zazdrosny, ponieważ na mnie nigdy tak nie patrzył. Nigdy się tak do mnie nie uśmiechał jak do ciebie. Widzę, że jest z tobą szczęśliwy. Boli mnie to, że nie potrafiłem mu tego dać. Naruto możesz mi coś obiecać?
- Co takiego? – zapytał się zaskoczony.
- Że sprawisz aby ten jego cudowny uśmiech nigdy nie schodził z jego twarzy. Że uszczęśliwisz go tak, jak ja nie mogłem.
Lazurowe oczy rozszerzyły się w szoku. Głos Kiby był spokojny i pełen czułości. Nie było w nim tego wcześniejszego gniewu i nienawiści.
- Nie muszę ci tego obiecywać. I bez tego bym to zrobił. Naprawdę go bardzo kochasz. Tak łatwo się poddajesz? Nie chcesz o niego walczyć?
- Dlatego, że go kocham muszę mu pozwolić odejść. Hehe… Co ja gadam? Przecież on już odszedł. Muszę go wyrzucić ze swojego serca. Obiecaj mi to, Naruto.
- Eh… Obiecuję.
- Dzięki. – wyszczerzył zęby w szczerym uśmiechu.
Naruto spojrzał na niego zaskoczony, ponieważ miał wrażenie jakby patrzył teraz w lustro.
- Ja już pójdę. – Inuzuka zaczął iść w stronę drzwi.
- Kiba. – odezwał się Naruto. Szatyn zatrzymał się z ręką na klamce. – Jesteś niesamowitą osobą. Dziękuję, że byłeś z Sasuke i się nim opiekowałeś.
- Chyba nie dość niesamowitą, skoro nie potrafiłem go zatrzymać przy sobie. Powodzenia Naruto. – otworzył drzwi i stanął jak wryty.
- Kiba?
- Sasuke. – uśmiechnął się czule do bruneta. – Ty to masz szczęście. – pocałował go szybko w usta i wybiegł.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Przez dłuższą chwilę w klasie panował cisza. Sasuke i Naruto stali zaskoczeni i patrzyli na drzwi. W końcu Uchiha ocknął się i spojrzał na ukochanego.
- Wszystko w porządku Naruto? Nic ci nie zrobił?
- Tak. Wszystko w porządku.
- Nie miałem pojęcia, że on tu może przyjść. Przestraszyłem się jak zobaczyłem, że z nim wychodzisz.
- Kiba ma prawo być na mnie zły. W końcu mu ciebie odebrałem. – powiedział smutno. – On naprawdę bardzo mocno cię kocha. Bardzo cierpi.
- Naruto czy ty teraz żałujesz, że jesteś ze mną? Wolałbyś bym był z Kibą?
- Nie! – odpowiedział szybko. – Wtedy cała nasza trójka by cierpiała.
- Naruto kocham cię. – Uchiha podszedł do chłopaka i dotknął jego twarzy.
- Tak długo jak będziesz mnie kochał, nie oddam cię nikomu. – wtulił się bardziej w dłoń bruneta i uśmiechnął czule.
- Więc będziesz musiał wytrzymać ze mną do końca życia.
- Nie mam nic przeciwko. – Naruto złożył delikatny pocałunek na ustach ukochanego.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Kiba biegł dużym akademickim korytarzem. Nie rozumiał swojego zachowania. Dlaczego podszedł do blondyna? Dlaczego chciał z nim porozmawiać? W pewnym momencie chciał się na niego rzucić, pobić go. Ale nie mógł tego zrobić. Sasuke by mu tego nigdy nie wybaczył, znienawidziłby go.
- Ten chłopak naprawdę go kocha. Da mu szczęście. Nie wiem dlaczego, ale mi ulżyło. Jestem spokojny gdy wiem, że Sasuke jest szczęśliwy.
Zanurzony w swoich myślach i z oczami pełnymi łez, nie widział nic na koło siebie. Nagle z kimś się boleśnie zderzył. Przed upadkiem uchroniły go silne ramiona.
- Bardzo pana prze… - podniósł wzrok spanikowany i zamarł.
- Kiba?
- Gaara?
- Co ty tu robisz? – zagrzmiał chórek.
- Byłem na koncercie Walentynkowym. Moje rodzeństwo mnie tu zaciągnęło. – odpowiedział rudzielec. – Kiba co się stało? – zapytał zaniepokojony widząc zapłakane oczy.
- Jestem największym idiotą na świecie. – wyszeptał Inuzuka. – Mój były chłopak grał na fortepianie.
- Chodziłeś z Sasuke Uchihą? – zdziwił się Sabaku.
- Znasz Sasuke? – Kiba był jeszcze bardziej zaskoczony.
- Tak mamy wspólnych znajomych. Moja siostra chodzi z jego kolegą z roku. Dyrygował dzisiaj orkiestrą. A mój dobry znajomy ze studiów chodzi z jego przyjaciółką, Sakurą.
- Mówisz o Saiu?
- Tak. Hehe… Ależ ten świat mały.
- No rzeczywiście.
- Kiba chodźmy stąd. – zaproponował Gaara. – Masz może ochotę coś zjeść?
- Nie bardzo. – odpowiedział szatyn, ale w tym samym momencie jego ciało postanowiło go zdradzić burczeniem w brzuchu.
- Hehe… Chodź. Ja stawiam. – zaśmiał się zielonooki widząc zażenowaną twarz Kiby.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
- To co gdzie chcesz iść? – zapytał Sasuke.
- A nie jesteś zmęczony? Jeny! Zupełnie był zapomniał. Koncert był wspaniały. Cudownie grałeś. Na początku byłem trochę przestraszony jak nie grałeś. Co się stało?
- Miałem tremę.
- Ty i trema? To do ciebie nie podobne.
- To była twoja wina. Przez ciebie nie mogłem się skupić.
- W takim razie, następnym razem nie przyjdę na twój koncert.
- Następnym razem będziemy występować razem.
- Sasuke…
- Ciiiii… - zamknął mu usta pocałunkiem. – Na co masz ochotę? – blondyn już otwierał usta by coś powiedzieć. – Ramen odpada. – zachichotał Sasuke.
- Wcale nie chciałem tego powiedzieć. – naburmuszył się Uzumaki.
- Znam fajną restauracje. Mam tylko nadzieję, że znajdziemy wolny stolik.
- A nie możemy iść do domu i sobie czegoś zamówić? – zapytał Naruto rumieniąc się lekko.
- Chciałbyś przyjść do mnie? – zdziwił się Uchiha.
- Tak. Tylko nie wyobrażaj sobie nic zboczonego!
- Dlaczego mnie podejrzewasz o takie rzeczy. To ty się tu rumienisz, wiec masz kosmate myśli. – wyszeptał mu do ucha. – Chociaż gdy o tym wspomniałeś, przez głowę przeleciały mi bardzo nieprzyzwoite myśli.
- Ja nie miałem żadnych takich myśli. Chciałem tylko spędzić z tobą czas. Tylko z tobą. – mówiąc to zarumienił się jeszcze bardziej. – Ale skoro tak stawiasz sprawę, to idziemy do restauracji.
- O nie Uzumaki. Idziemy do mnie. – zaśmiał się i łapiąc ukochanego za rękę wyszli z klasy.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
- Jak poznałeś Sasuke? – zapytał zaciekawiony Sabaku, gdy kelnerka przyniosła im zamówione jedzenie. – Weterynarzom i muzykom nie jest raczej po drodze. Nie ma zbyt dużo miejsc, gdzie mogliby się spotkać. – spojrzał na chłopaka i widząc jego smutną twarz dodał. – Przepraszam, nie powinienem pytać. Jeśli nie chcesz nie musisz mi odpowiadać?
- Hehe. Nic się nie stało. – zaśmiał się nerwowo Kiba. – Poznałem go 4 miesiące temu. Przyszedł do naszej kliniki z potrąconym przez samochód psem. A potem przychodził co kilka dni pytać się o tego psa. Nie mógł wziąć go do domu, ponieważ nie miałby dla niego czasu. Po pewnym czasie zdałem sobie sprawę, że wyczekuję z niecierpliwością każdego spotkania z nim. Uświadomiłem sobie, że się w nim zakochałem. Zmartwiłem się gdy jeden z naszych klientów powiedział, że zaadaptuje psa, jedyny powód dla jakiego Sasuke przychodził do naszej kliniki. Tego samego dnia przyszedł do nas i powiedziałem mu, że pies znalazł dom. A on mi wtedy powiedział, że przychodził tu nie tylko ze względu na psa. I zaczęliśmy się spotykać. I to cała historia.
- Historia, że tak powiem, jakby wyjęta z jakiegoś romansu.
- Hehe. Masz rację. – zaśmiał się Kiba.
- Masz ochotę na coś jeszcze? – zapytał Gaara widząc pusty talerz chłopaka.
- Może wybierzemy się na drinka?
- A ty mi przy okazji wyżalisz się do rękawa? – zaśmiał się rudzielec. – Hehe no dobrze. To chodźmy.

~Godzinę później~
- Najpierw chciałem go uderzyć. Powiedziałem, że go nienawidzę. Jeny! Jaką miałem straszną ochotę przywalić mu w tę jego piękną twarz. Bo wiesz. Naruto jest naprawdę bardzo przystojny i ma wielkie, piękne, niebieskie oczy. – potok słów wydobywał się z ust Inuzuki z prędkością karabinu maszynowego. – Nic dziwnego, że Sasuke się w nim zakochał.
- Myślę, że tu nie chodzi tylko o jego piękne oczy. – odezwał się Gaara przywołując kelnera z następną kolejką. Wypili razem już 5. Kiba leżał na stoliku i plączącym się językiem wylewał swoje żale. – Jest między nimi niezwykła więź, którą bardzo trudno zniszczyć. W końcu byli przyjaciółmi. Ale czy tobie przypadkiem nie spodobał się ten cały Naruto?
Szatyn zerwał się jak oparzony ze stołu i spojrzał na towarzysza.
- Nie. Absolutnie, niezaprzeczalnie nie. – zaczął wymachiwać rękami. – Ale to nie zmienia faktu, że myślę, że jest całkiem, całkiem. I wiesz co, on go naprawdę kocha. Wiem, że Sasuke będzie z nim szczęśliwy, a to jest dla mnie najważniejsze. I wiesz, jak tak z nim rozmawiałem, to przestałem się denerwować. Poprosiłem go nawet, żeby dał mu szczęście. Jestem idiotą. To logiczne, że jak go kocha to da mu szczęście. Ale ta obietnica tak jakoś sprawiła, że mi ulżyło. Ale może dosyć o mnie. Porozmawiajmy o tobie. – wskazał palcem Gaarę.
- O mnie?
- Masz kogoś?
- Nie.
- Czemu? – zdziwił się Kiba. – Fajny z ciebie facet i jesteś bardzo utalentowany. Na pewno kobiety na ciebie lecą.
- Nie mam czasu na takie rzeczy.
- Nie masz czasu na miłość? To nie dobrze. Będzie ci trudno kogoś porządnego znaleźć jak twoja młodość minie. A czy ty w ogóle byłeś z kimś kiedyś?
- W zawiązku? Nie.
- Aaaa. Wiec preferujesz związki na jedną noc?
- Nie mam czasu na takie rzeczy. Już ci mówiłem. Nie miałbym czasu dla tej drugiej osoby. Jak mam ochotę na seks to po prostu idę do jakiegoś burdelu.
- Eeee. To straszne. Seks tylko po to by zaspokoić swoje potrzeby. Zapewniam cię, że seks z osobą którą się kocha jest najlepszy.
- A uprawiałeś seks bez miłości? – zapytał Gaara.
- Nie. Sasuke był moim pierwszym.
- Więc skąd możesz wiedzieć, że seks z ukochaną osobą jest najlepszy.
- Bo wtedy zaspokajasz nie tylko swoje fizyczne potrzeby, ale także duchowe, sercowe.
- Hehe. Jesteś typowym romantykiem.
- I co z tego? A właśnie preferujesz kobiety czy mężczyzn?
- Jestem bi.
- Uuuu . – zagwizdał Inuzuka. – No to tym bardziej trudniej będzie ci kogoś znaleźć. Masz więcej do wyboru.
- Związek na stałe byłby dla mnie bardzo kłopotliwy. – Sabaku wypił za jednym zamachem całą szklankę drinku.
- Bo musiałbyś się starać o tę osobę. – stwierdził Kiba.
- Nie o to chodzi. Nie miał bym dla niej czasu.
- Ale teraz masz. Jesteś tu ze mną. Jakbyś kogoś miał mógłbyś spędzić ten czas z ukochaną osobą.
- Kiba zejdźmy już z tego tematu.
- No dobra. – szatyn machnął rękę na kelnera. – Chcę się dzisiaj upić. Taki mam plan. To żałosne, ale chcę chociaż na chwilę zapomnieć. Prosimy następne 3 kolejki.
- Masz niezły spust jak na 20- latka. – zaśmiał się Gaara.
- Hehe. Życie studenckie uczy takich rzeczy.

~*~*~*~*~*~*~*~*~
- Naruto nie spakuje ci? – zapytał Sasuke widząc blondyna wpatrzonego w swój pełny talerz.
- Sasuke czy ta restauracja nie jest za bardzo ekskluzywna? – zapytał nieśmiało.
- Oj jedz i nie gadaj. Nie będę oszczędzał na swoim chłopaku. – mruknął Uchiha. – A poza tym są Walentynki i ten dzień trzeba spędzić w wyjątkowy sposób.
- Gdybym nie wrócił do Konohy, to zaprosiłbyś tu dzisiaj Kibę? – zapytał nagle Uzumaki.
- Naruto dlaczego psujesz całą atmosferę?
- Wiem dlaczego się z nim spotykałeś. Jest do mnie bardzo podobny. Z charakteru i mamy podobny uśmiech.
- Naruto przestań w końcu mówić o Kibie. – wkurzony Sasuke odłożył sztućce.
- Przepraszam. Po prostu mam cały czas wyrzuty sumienia. Taki po prostu jestem. Cieszę się, że jestem tu z tobą, ale nie mogę się pozbyć tego dziwnego uczucia.
- Eh… Zawsze taki byłeś. Przejmowałeś się innymi i ich problemami. – Sasuke dotknął dłoni ukochanego. – Zapomnij o Kibie i skup się na mnie. To ja jestem twoim chłopakiem, a nie on. – powiedział z wyrzutem.
- Przepraszam. Masz rację. – blondyn uśmiechnął się czule do Uchihy. – Itadakimasu. – wyszeptał i zaczął jeść. – Ale po kolacji idziemy do ciebie?
- Hehe. Jasne.
- Może mógłbym zostać u ciebie na noc? – zapytał nieśmiało Naruto.
- Serio tego chcesz? – Sasuke się zakrztusił.
- Baka! Nie miałem na myśli nic zboczonego. Nie patrz się tak na mnie.- zarumienił się.
- Naruto jesteś słodki, wiesz?
- Baka. To mogę czy nie. – jego policzki zrobiły się jeszcze bardziej czerwone.
- Możesz. Ale później nie miej do mnie pretensji.
- O co?
- Jak nie będę potrafił się opanować przy tobie. Jak się tak rumienisz to mam ochotę…
- Baka.
Sasuke zaczął cicho chichotać widząc zmieszanie ukochanego.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
- O rany! Myślałem, że znasz swój limit skoro mówiłeś o studenckim życiu. – odezwał się Gaara podtrzymując ledwo stojącego na nogach Kibę. – Są z tobą same problemy.
- Ale wiesz Gaara. Cieszę się, że z tobą wyszedłem. Fajnie jest tak sobie pogadać.
- Czy ja wiem, czy to takie fajne. – mruknął się siebie. – Zamówiłem taksówkę. Najpierw ciebie odwiozę do domu.
- NIE!!! NIE MOGĘ IŚĆ DO DOMU!! MATKA MNIE ZABIJĘ JAK ZOBACZY W JAKIM JESTEM STANIE!!
- Sam się do niego doprowadziłeś.
- Nie rozumiesz. Moja mama nie wie, że ja i Sasuke się rozstaliśmy. Jak zobaczy w jakim jestem stanie to nie dość jeszcze, że zrobi mi jutro straszną awanturę, to jeszcze będzie mnie wypytywała o Sasuke. Bardzo go polubiła.
- No dobra. To w takim razie chodźmy do mnie. Prześpisz się na kanapie.
- O dzięki Gaara. Jesteś cudowny. – szatyn uwiesił się mu na szyi.

~20 minut później~
- Rozgość się. – odezwał się Sabaku, gdy weszli do jego mieszkania. – Zaraz wracam. – zniknął w drzwiach łazienki.
Kiba usiadł na fotelu i nawet nie chciało mu się rozglądać po salonie. Westchnął głośno. Zdjął kurtkę i wyjął z kieszeni telefon.
- Cześć mamo.
- Kiba? Gdzie ty się podziewasz?
- Nie wrócę dzisiaj na noc.
- Aha. Rozumiem jesteś pewnie z Sasuke. Pozdrów go ode mnie.
- Taaa. To pa.
- Chyba jednak nie jesteś na tyle pijany, skoro masz jeszcze tyle rozumu by dzwonić do domu. – wyszeptał mu do ucha Gaara, przylegając do jego pleców.
- Taaa. Nie jestem tak bardzo pijany bym nie zdawał sobie sprawy z tego co robię.
- Więc mnie oszukałeś.
- Troszkę.
- Kiba. – rudzielec objął go w pasie. – Chcesz zapomnieć?
- Tak. Po to tu przyszedłem.
- Lubię takich ludzi jak ty, którym nie trzeba tłumaczyć o co tak naprawdę chodzi. – odwrócił do w swoją stronę. – Są mniej kłopotliwi. Tej jednej nocy zapomnisz o wszystkim. – uśmiechnął się przebiegle i złożył na ustach Kiby namiętny pocałunek.

Rozdział 13


Rozdział 13

14 luty. Walentynki. Ten dzień nie należał do ulubionych dni Sasuke. Zawsze był obsypywany liścikami i czekoladkami. Nienawidził tego. Lecz dzisiaj było zupełnie inaczej.
Wstał wcześnie rano z wielkim uśmiechem na twarzy. Spokojnie, bez pośpiechu, poszedł do łazienki, umył się, ubrał i zjadł śniadanie. Nawet w pewnym momencie zaczął sobie coś nucić pod nosem. Uśmiechnięty i szczęśliwy Uchiha był zjawiskiem niezwykle rzadkim. Nagle rozległ się dzwonek do drzwi. Sasuke otworzył je.
- Cześć! – odezwał się wesoło Naruto.
- Cześć. Co ty tu robisz? – zapytał zaskoczony brunet.
- No wiesz co? To tak się cieszysz z odwiedzin swojego chłopaka? – zrobił udawaną urażoną minę. – Tak sobie pomyślałem, że przyjdę po ciebie rano, bo później nie będziemy mieli dla siebie zbyt dużo czasu. A po koncercie pewnie będziesz zmęczony. – tłumaczył blondyn, a na jego policzkach pojawiły się delikatne rumieńce.
Sasuke zachichotał, pociągnął chłopaka za rękę i pocałował delikatnie w usta.
- Cieszę się, że przyszedłeś. – wyszeptał.
- No dobra. – Naruto odsunął się od niego. – A teraz daj mi coś do jedzenia, bo wyszedłem z domu bez śniadania. Umieram z głodu. – powiedział zdejmując płaszcz i buty.
- Już się robi. Na co masz ochotę?
- A masz może ramen? – zapytał wesoło wieszając się na szyi bruneta. I popatrzył mu przez ramię na zawartość lodówki.
- Młotku, ramen nie nadaje się na śniadanie. Będę musiał ci to wybić z głowy. – spojrzał na chłopak, który zrobił smutną minkę. – Eh... No dobrze. Niech ci będzie. Dzisiaj jest wyjątkowy dzień i wspaniałomyślnie ci na to pozwolę.
- Jesteś kochany. – pocałował go w policzek i poszedł do salonu.
Po kilku minutach dołączył do niego Sasuke niosąc miskę z ramenem.  Położył zupę na stole przed blondynem, a sam usiadł koło niego.
- Itadakimasu! – krzyknął wesoło Uzumaki.
Czarnooki uśmiechnął się lekko. Naruto zachowywał się tak jak dawniej. Zaczął go delikatnie głaskać po karku. Blondyn zadrżał lekko, pod wpływem zimnych palców.
- Może wyjdziemy gdzieś wieczorem? – zapytał Uchiha.
- A nie będziesz zmęczony po koncercie? – Naruto spojrzał na niego.
- Dlaczego miałbym być zmęczony? Przecież codziennie gram.
- Na pewno chcesz iść? Nie lubisz obchodzić Walentynek.
- Bo do tej pory nie miałem czego świętować. To wyjątkowy dzień i chcę go spędzić z tobą. Może pójdziemy na kolacje do jakieś dobrej restauracji?
- No dobrze. – Naruto przymknął oczy i oddał się całkowicie przyjemności wynikającej z masażu, jaki mu serwował ukochany.
Sasuke przybliżył się do niego i pocałował go delikatnie w kark, a potem przytulił się do jego pleców.
- O której musimy być na uczelni. – zapytał cicho Uzumaki wzdychając głośno.
- O 8.
- No to lepiej się pospieszmy. – wypił zawartość miski.
Ubrali się i, trzymając się za ręce, poszli na uczelnie.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
- Kiba! Kiba! – do pokoju szatyna dobijała się jego matka. – Kiba wstawaj! Spóźnisz się do szkoły!
Zaspany chłopak otworzył drzwi ziewając mocno.
- Mamo spokojnie. Dzisiaj nie mam zajęć.
- To nie znaczy, że masz cały dzień przeleżeć w łóżku. Ogarnij się trochę.
- Dobrze mamo. – powiedział smutno.
Zamknął drzwi i zsunął się po niech na podłogę. Oparł głowę na podkurczonych kolanach.
- Nienawidzę Walentynek. – powiedział do siebie.
Nagle zerwał się na równe nogi i popędził do łazienki. Umył się, ubrał, zjadł śniadanie i wyszedł z domu.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
- No nareszcie jesteś. – odezwała się Sakura, wieszając się Sasuke na ramieniu. – Cześć Naruto! Pozwolisz, że porwę na chwilkę twojego chłopaka?
- Eh… No nie wiem, nie wiem. A obiecujesz, że mi go później zwrócisz?
- Obiecuję. – uśmiechnęła się szeroko.
- No to w takim razie nie widzę przeszkód. Ja i tak muszę iść do Iruki. Obiecałem, że mu pomogę przed koncertem.
- Zobaczymy się później? – zapytał Sasuke.
- Jasne. To na razie. – blondyn pocałował chłopaka w policzek.
Już miał odchodzić, gdy Uchiha złapał go za rękę i pocałował namiętnie w usta. Naruto zarumienił się delikatnie i pobiegł w kierunku gabinetu Umino.
- Ależ się cieszę, że wreszcie jesteście razem. – odezwała się Haruno
- Ja też. – powiedział lekko rozmarzonym głosem i uśmiechnął się.
- To widać. Chodźmy do auli. Zaraz będzie próba.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Kiba stał przed Akademią Muzyczną i patrzył na namiętny pocałunek swojego byłego chłopaka i blondyna. W dłoni ściskał jakąś paczuszkę.
- To miały być nasze Walentynki. – westchnął.
Cisnął paczuszkę w śmietnik i szybkim krokiem odszedł. Błąkał się długo ulicami Konohy. Nie wiedział co ma ze sobą zrobić. Zaczął prószyć śnieg, ale było mu wszystko jedno. Okrył się szczelniej szalikiem i naciągnął bardziej czapkę na uszy. Mijały godziny, a Kiba coraz bardziej zmarznięty, przechadzał się dalej. W końcu spojrzał na zegarek, podniósł głowę do góry i spojrzał w szare niebo. Westchnął i poszedł dalej.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Sasuke patrzył zza kurtyny na ludzi siedzących na widowni. Nagle zobaczył wchodzącego na sale Naruto.
- Sasuke wszystko w porządku? Wyglądasz na zdenerwowanego. – zdziwiła się Sakura.
Uchiha nigdy nie miał tremy, ale teraz stał i nerwowo tupał nogą.
- Pierwszy raz będę grał publicznie dla osoby, którą kocham.
- Oj nie przesadzaj. – poklepała go po ramieniu. – Co może się złego stać? Przecież nie zapomnisz nagle nut. – chłopak spojrzał na przyjaciółkę przerażony. – No nie żartuj sobie w ten sposób. – przestraszyła się.
- Hehe. No pewnie, że nie zapomnę. – roześmiał się.
- To wcale nie było śmieszne. – wkurzyła się. – Jeśli Naruto będzie cię rozpraszał, to poproszę żeby go z sali wyprowadzili.
- Hehe. Nie zrobisz tego. – Uchiha przytulił do siebie przyjaciółkę.
- No pewnie, że nie. Ale skup się. I przestań tupać nogą, bo denerwujesz wszystkich na około. A to z ciebie zawsze biorą za przykład opanowania, gdy mają tremę.
Sasuke westchnął głośno i poszedł za kulisy. Nie zauważył, że na salę wszedł ktoś jeszcze.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Kiba wszedł do sali koncertowej i usiadł w ostatnim rzędzie.
- Idioto! Po co tu przylazłeś? Będziesz tylko bardziej cierpiał. – skarcił się w myślach.
Pół dnia spędził na chodzeniu bez celu po ulicach. Nogi same go poniosły do Muzycznej Akademii. Ponieważ był bardzo zmarznięty, wszedł z miłą chęcią do ciepłego budynku. Wiedział, że nie powinien tu przychodzić. Ale z drugiej strony bardzo chciał zobaczyć ten koncert. Czekał na niego z niecierpliwością.
- Szkoda tylko, że nie będziesz grał dla mnie Sasuke. – pomyślał, a w jego oczach pojawiły się łzy.
Zaczął rozglądać się po sali. Spojrzał na pierwszy rząd i od razu rozpoznał nowego chłopaka Sasuke, a właściwie jego pierwszą, wielką miłość. Poczuł bolesne ukłucie w sercu. Zacisnął mocno dłonie w pięści. Czuł niewyobrażalną wściekłości na blondyna.
Nagle na sali koncertowej zgasły światła. Podniosła się kurtyna i oczom widzów ukazała się przepięknie oświetlona i udekorowana scena, na której była orkiestra złożona z najlepszych uczniów Akademii. Na samy środku stał duży fortepian, za którym siedział Sasuke w czarnym smokingu.
Kiba wciągnął gwałtownie powietrze w płuca. Zawsze uważał Uchihę za przystojnego, ale nigdy jeszcze nie widział go takiego eleganckiego. Wydawał mu się jeszcze bardziej pociągający. Westchnął głośno i ponownie poczuł jak do jego oczu napływają łzy.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Sasuke był przerażony. Tak, po raz pierwszy w życiu przeżywał coś takiego jak trema. Wcześniej, w rozmowie z Sakurą, zapewniał ją, że wszystko jest w porządku, ale teraz nie miał już tej pewności. Na uczelni był zawsze uznawany za chodzący ideał. Wszystko, czego się dotknął musiał doprowadzić do perfekcji. Zazwyczaj robił to nieświadomie. Uchiha tacy już byli i już. Jednak teraz, jak nigdy przedtem, zdał sobie sprawę, że jest tylko człowiekiem i może się pomylić. A tego nie chciał, nie dzisiaj, gdy na sali siedzi osoba najważniejsza w jego życiu. Ten koncert musiał być idealny. Ta myśl, tak zaprzątała mu głowę, że nie zauważył, gdy kurtyna się odniosła. Gdy zdał sobie z tego sprawę, od razu zaczął szukać wzrokiem ukochanego. Gdy spojrzał w niebieskie tęczówki, świat przestał dla niego istnieć. Shikamaru, który był dyrygentem dzisiejszego koncertu podniósł do góry batutę. Sasuke miał zacząć grać, jednak on wpatrywał się jak zahipnotyzowany w ukochany błękit. Wszystkie oczy zwróciły się na niego zszokowane. Sakura przygryzła nerwowo wargę.
- Sasuke. – wyszeptała. – Już zaczynamy skup się.
- Eeee… Co? – zamrugał oczami i spojrzał na przyjaciółkę. – Ach tak. Przepraszam. – zwrócił się do Shiki.
- Już mogę? – zapytał znudzony Nara. – Jesteś upierdliwy Uchiha.
Podniósł ponownie batutę i na sali rozeszły się pierwsze, czyste dźwięki fortepianu.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Naruto przestraszył się bardzo, gdy Sasuke nie rozpoczął koncertu. Jednak, gdy usłyszał pierwsze dźwięki, jego strach odszedł jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Uwielbiał słuchać jak Uchiha gra. Zasze robił to z wielką pasją, jak wszystko czego się dotknął. Przez cały koncert nie patrzył na nikogo innego, tylko na niego. A Sasuke, gdy nie miał zamkniętych oczu spoglądał w jego lazurowe oczy. Naruto wiedział, że brunet gra dla niego. Chłonął całym sobą dźwięki, które wydobywał Uchiha ze swojego szlachetnego instrumentu. Był głuchy na inne instrumenty. Istniał dla niego tylko brunet, tylko go widział na scenie. Inni byli tylko zwykłymi dodatkami dla brylantu, jakim był Sasuke.

Gdy koncert się skończył i zapaliło się światło, szybko wstał by udać się za kulisy i pogratulować ukochanemu wspaniałego występu.
- Cześć. – usłyszał za sobą męski głos. Odwrócił się i spojrzał na chłopaka o brązowych włosach. – Jestem Kiba Inuzuka. Czy moglibyśmy porozmawiać? Naruto spojrzał na niego zaskoczony. Jego imię coś mu mówiło. Nagle przypomniał sobie, że przecież były chłopak Sasuke miał na imię Kiba. – Jest gdzieś tu jakieś miejsce, gdzie możemy spokojnie porozmawiać?
- Eeee. Tak. Pewnie. Chodź za mną.
Uzumaki nie był pewien czy powinien iść gdzieś z tym chłopakiem. Był trochę przestraszony.
- A co będzie jak on mnie pobije albo coś. – pomyślał. – Eh… Młotku. Ty zawsze musisz się w coś wpakować.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Sasuke patrzył zaniepokojony jak do blondyna podchodzi Kiba i zaczyna z nim rozmawiać. Nie spodziewał się, że jego były chłopak może przyjść na koncert. Ze strachem patrzył jak obaj wychodzą z sali. Nie zastanawiając się dłużej, pobiegł szybko za kulisy i wyszedł z sali koncertowej. Zaczął się gorączkowo rozglądać za chłopakami, ale nigdzie ich nie widział.
- Niech to szlak. Gdzie oni się podziali?

Rozdział 12


Rozdział 12

Sasuke obudził się pierwszy. Spojrzał na śpiącego obok chłopaka. Uśmiechał się delikatnie przez sen. Teraz jeszcze bardziej utwierdził się w przekonani, że podjął wczoraj dobrą decyzje. Chociaż było mu bardzo trudno się powstrzymać. Ile to już razy wyobrażał sobie, że kocha się z Naruto i kiedy nadarzyła się okazja, on z tego zrezygnował. Tak bardzo chciał zatopić się w jego ustach. Dotykiem poznawać jego ciało. Znaleźć się w nim i pokazać jak bardzo jest dla niego ważny. Zrezygnował z tego, ale nie żałuje.
- Jeszcze będzie okazja. – pomyślał. – Dużo okazji.
Uśmiechnął się, kiedy blondyn przytulił się do niego mocniej. Objął go mocno muskając ustami czubek głowy. Cały czas miał wrażenie, że to sen. Przepiękny sen, z którego się obudzi i powróci do szarej rzeczywistości. Teraz świat wydawał się mu taki przepiękny. Przez szparę między zasłonami wkradały się promienie słoneczne, które pieściły delikatnie twarz bruneta i włosy Uzumakiego, podkreślając jasne refleksy. Odgarnął z czoła niesforny kosmyk i w tym momencie niebieskie oczy otworzyły się.
- Dzień dobry. – uśmiechnął się Sasuke.
- Dzień dobry. – odwzajemnił uśmiech Naruto.
Długi czas patrzyli sobie prosto w oczy. Ich twarze były coraz bliżej siebie, aż w końcu usta spotkały się w czułym pocałunku. Sasuke przekręcił się tak, że miał pod sobą ukochanego. Naruto wplótł palce w czarne kosmyki, przyciągając go jeszcze bliżej siebie.
- Jesteś głodny? – zapytał Uchiha, gdy oderwał się od jego ust.
- Nie bardzo. No może troszeczkę.
Sasuke pocałował go szybko w usta i wstał z łóżka.
- Nigdzie się stąd nie ruszaj. – powiedział, gdy był już przy drzwiach.
Po 20 minutach wrócił z tacą, na której był duży talerz z grzankami i dwa kubki z kawą. Położył ją na łóżku koło blondyna i sam usiadł obok.
- Smacznego.
- Sasuke rozpieszczasz mnie.
- Ktoś musi. – wziął jedną grzankę.
- Jeszcze nikt nigdy nie zrobił mi śniadania do łóżka. Będę się musiał jakoś zrewanżować.
- Będziesz miał na to okazję w przyszłości i to wiele razy. – uśmiechnął się uwodzicielsko. – Co chcesz dzisiaj robić? Może pójdziemy gdzieś na obiad, a potem może do kina?
- A ty nie masz dzisiaj próby? W końcu jutro koncert.
- Nie. Jutro jest próba generalna. Mam nadzieję, że przyjdziesz na koncert?
- Przyjdę, przecież nie mogę przegapić twojego występu.
- Usiądź w pierwszym rzędzie, żebym mógł cię widzieć.
- Dobrze. – uśmiechnął się szeroko.
- I takiego uwielbiam cię najbardziej. – przechylił się nad tacą i musnął wargami usta blondyna. – Zawsze uważałem, że twój uśmiech potrafi przegonić wszystkie smutki i troski.
- Przestań. – zarumienił się, a Sasuke zaczął chichotać.

Po zjedzonym śniadaniu wzięli prysznic (oddzielnie niestety – dop. aut.), ubrali się i wyszli na miasto. Dzień był wyjątkowo piękny i ciepły jak na tą porę roku. Bialutki śnieg przykrywał wszystko grubą warstwą, a delikatny mrozik szczypał w policzki. Chłopcy szli blisko siebie i ściskali swoje dłonie. Nie obchodzili ich ludzie, których mijali i rzucali w ich kierunku dziwne spojrzenia. Niektórzy się uśmiechali, jeszcze inni rzucali pogardliwe spojrzenia. To się dla nich nie liczyło. Byli tylko oni i ich rodzące się uczucie. Sasuke uśmiechał się cały czas i był jakby w amoku. Naruto co chwila zerkał na niego ukradkiem i nie mógł wyjść z podziwu, że ten cały czas się uśmiecha. Sasuke był tak szczęśliwy, że nie chciał tego ukrywać.
- Sasuke.
- Hai? – brunet spojrzał na niego posyłając szeroki uśmiech.
- Nic. Tylko… cały czas się uśmiechasz wiesz?
- Wiem. Ludzie się śmieją, kiedy są szczęśliwi. I ty jesteś powodem mojego szczęścia. – stanął, odwrócił się w kierunku blondyna, złapał za podbródek i podniósł jego twarz.
- Sasuke… Tu są ludzie.
- I co z tego.
Musnął delikatnie jego wargi, drugą ręką objął go w pasie i przyciągnął jeszcze bliżej siebie. Naruto przez chwile wahał się, ale w końcu zarzucił ręce na jego szyję. Sasuke odsunął się i spojrzał w zarumienioną twarz blondyna.
- Nie ma się czego wstydzić. Miłość to coś pięknego. – pogładził go po policzku. – Kocham cię.
- Wiem. – wyszeptał Naruto.
- Na co masz ochotę? – zapytał wesoło Uchiha łapiąc go za rękę.
- Nie wiem.
- Niedaleko stąd jest świetna naleśnikarnia. A potem później pójdziemy do kina. Co ty na to?
- No to chodźmy. – uśmiechnął się Naruto.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
- Hehe. Naruto jesteś strasznym tchórzem. – śmiał się Sasuke, gdy wychodzili z kina.
- Powinieneś pamiętać, że nie lubię horrorów. – naburmuszył się.
- Wiedziałeś na jaki film idziemy, mogłeś mi powiedzieć, że nie chcesz.
- Nie chciałem wyjść na tchórza.
- I tak wyszedłeś.
- Jesteś okropny.
- Hehe. Już zapomniałem, jaki jesteś słodki jak krzyczysz, gdy się czegoś boisz. – zachichotał brunet.
- Zamknij się. – mruknął.
- Hehe. – Sasuke śmiał się głośno.
- Jesteś nieznośny. – stwierdził blondyn.
- No powoli wraca mój stary Naruto. Więc jestem jeszcze bardziej szczęśliwy. To co idziemy do mnie?
- Wiesz co Sasuke ja chyba wrócę już do domu. Jutro masz ważny dzień i powinieneś odpocząć.
- No to w takim razie cię odprowadzę.
- Zgoda.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
- No to do jutra Sasuke. – odezwał się blondyn jak stanęli przed drzwiami do mieszkania nauczycieli.
- Tak. Nie daj się tym dwóm zboczeńcom. – uśmiechnął się.
- Dziękuję za dzisiejszy dzień. Było cudownie.
- To ja tobie dziękuję, że dałeś mi szansę. Jutro są Walentynki, więc cały koncert będę grał dla ciebie. To będzie mój prezent. Jutro pewnie nie będziemy mieli w szkole za dużo czasu dla siebie. Pamiętaj żeby usiąść w pierwszym rzędzie.
- Dobrze.
Sasuke podszedł bliżej, wziął jego twarz w swoje dłonie i złożył na ustach delikatny pocałunek.
- Kocham cię Naruto.
- Ja ciebie też. Zadzwoń jak już będziesz w domu.
- Dobrze. To do jutra. – pocałował go jeszcze raz szybko w usta, odwrócił się i zaczął oddalać.

Naruto przekroczył próg mieszkania i wpadł na Irukę, który uśmiechał się od ucha do ucha.
- No i jak było?
- Delfinku! Nie mogłeś się powstrzymać? Mówiłem, żebyś dał mu spokój. - odezwał się Kakashi. - No to opowiadaj Naruto.
Blondyn patrzył zaskoczony na nauczycieli, poczym zaczął się głośno śmiać. Iruka patrzył z zadowoleniem na swojego podopiecznego.
- No i widzisz Kakashi. Mówiłem, że miłość potrafi czynić cuda. Zobacz, co zrobiła z Naruto.
- Tak. Ty zawsze masz rację Delfinku.
- Wiecie co? – odezwał się Naruto, poczym przytulił się do nauczycieli. – Bardzo was kocham. – zaśmiał się głośno, pocałował ich w policzki i poszedł do swojego pokoju.
- No to misja wykonana. – uśmiechnął się Umino.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Kiba stał za rogiem i obserwował jak Sasuke opuszcza blok. Trząsł się cały z zimna. Nie czuł już palców u nóg.
- Chyba mnie pojebało. – pomyślał, kiedy zaczął iść za brunetem.
Śledził go cały dzień, tak samo jak wczoraj. Jak tylko zrobiło się rano wrócił pod jego blok i czekał aż wyjdzie. Jakie było jego zdziwienie, jak Sasuke wyszedł z Naruto uśmiechając się przy tym jak nigdy dotąd. Czuł w sercu wielki ból, bo chociaż kochał go z całego serca, nigdy nie udało się mu wywołać tak przepięknego uśmiechu na twarzy Uchihy. Cały dzień chodził za nimi, jak cień. Patrzył z utęsknieniem na ich złączone dłonie, pocałunki. W głowie wymyślał różne scenariusze, co mogli robić całą noc. Wszystko kończyło się na tym, że przespali się ze sobą.
Teraz szedł za Sasuke, w bezpiecznej odległości, żeby ten nie mógł go zauważyć. Pragnienie poczucia jego ciepła, dotyku, ust, było tak wielkie, że aż sprawiało wielki ból. Ból, który w żaden sposób nie mógł ukoić. Kiedy wczoraj wieczorem wrócił do domu, zamknął się w swoim pokoju i przepłakał całą noc. Teraz był cały blady i miał straszne sińce pod oczami. Oparł się o jakieś drzewo i obserwował jak Sasuke wchodzi do autobusu. Zjechał po nim na ośnieżoną ziemię. Podkurczył kolana, objął je ramionami i zaczął płakać.
- Sasuke tak bardzo cię kocham. – wyszeptał. – Dlaczego mi to zrobiłeś? Tak bardzo cię kocham.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Nie wiedział jak długo tam siedział. Jednak jego przemarznięte ciało wskazywało, że za długo. Chciał się podnieść, ale nie mógł się poruszyć.
- Pomogę ci. – usłyszał nad sobą męski głos. Podniósł głowę i pierwsze co zobaczył, to wielkie szmaragdowe oczy patrzące na niego zaniepokojone. - Siedzisz to już z jakąś godzinę. Widziałem cię z okna mojej pracowni. Pewnie przemarzłeś. Chodź. Musisz się ogrzać.
Nieznajomy mężczyzna okrył go kocem i podniósł z ziemi. Zaprowadził go do swojej pracowni. Posadził na fotelu przy kaloryferze. Po chwili w rekach szatyna znalazł się kubek z ciepłą herbatą.
- Co za idiota siedzi na śniegu przez ponad godzinę?
- Trzeba było mnie tam zostawić.
- Wybacz, ale nie jestem taki obojętny jak inni ludzi, którzy cię mijali. Myślałem, że znajdzie się ktoś, kto ci w końcu pomorze, a tu taka znieczulica. Powinienem od razu zareagować. Możesz złapać zapalenie płuc. Nazywam się Gaara No Sabaku. A ty?
- Kiba Inuzuka.
Szatyn spojrzał na mężczyznę. Właściwie mógłby być w wieku Kiby, no może trochę starszy. Miał krótkie rude włosy i, co już zdążył zauważyć Inuzuka, wielkie zielone oczy. Miał na sobie dziwny fartuch ubrudzony gliną. Szatyn z zainteresowaniem rozejrzał się po pomieszczeniu. Było duże i strasznie zagracone. Na kilku stołach stały jakieś rzeźby, naczynia, a także malutkie figurki.
- Jestem rzeźbiarzem. – stwierdził jakby otoczenie wcale na to nie wskazywało. – Co takiego się stało, że wolałbyś zamarznąć na śmierć? - Kiba opuścił wzrok i spojrzał na swoje ośnieżone buty. Gaara podszedł do niego i zaczął je zdejmować. Jego stopy był jak z lodu. – Naprawdę jesteś idiotą. Myślisz, że twoja śmierć coś by rozwiązała? Jedyne czego by dokonała to, to, że twoja rodzina przeżyłaby wielką tragedię. Śmierć to najprostsza droga ucieczki od problemów i tylko tchórze się tego podejmują.
- Co ty możesz o mnie wiedzieć!? – wydarł się Kiba.
- Nic. Poza tym, że jesteś cholernym tchórzem. – odpowiedział spokojnie.
Gaara zniknął za jakimiś drzwiami i po chwili wrócił z miską pełną wody. Zdjął ze stóp chłopak skarpetki, zamoczył w wodzi jakąś szmatkę i zaczął odmywać jego stopy.
- Zimna. – skrzywił się.
- Letnia, nie zimna. Nie można lodowatych stóp wkładać do gorącej wody. To może wywołać szok. Stopniowo woda będzie coraz cieplejsza. Napij się herbaty.
Kiba pociągnął łyk ciepłego płynu. I westchnął głośno, kiedy poczuł gorąco falę rozlewającą się po jego ciele.
- No to dlaczego chciałbyś umrzeć?
- Ja… Zamyśliłem się.
- Wybrałeś sobie na to nieodpowiednie miejsce i czas. Zdejmij te zimnie i mokre ubrania. Dam ci coś suchego. – wstał i wrócił po 15 minutach w jakimiś ubraniami w ręku. Kiba jak siedział tak siedział. – Rusz się. Bo naprawdę będziesz chory. Wrócę za 10 minut i masz być przebrany.
Jak powiedział, tak zrobił. Gdy wrócił do chłopaka, ten siedział już przebrany w suche ciuchy, ciepły wełniany sweter z golfem i jeansy, które były lekko przetarte na kolanach. Sweter był o wiele za duży, ponieważ Kiba był drobnej budowy w porównaniu do nieznajomego rudzielca.
- No więc powiesz wreszcie co to za powód popycha cię w stronę śmierci?
- Po co chcesz to wiedzieć?
- Może rozmowa ze mną dobrze ci zrobi?
- Wątpię. A co jesteś jakimś psychologiem?
- Hehe. Nie. Rzeźbiarzem. Już ci to mówiłem.
- To wszystko to twoje prace?
- Tak. Właśnie kończę studia na Akademii Sztuk Pięknych.
- Tamtego psa też zrobiłeś? – wskazał głową niewielką figurkę przedstawiającą owczarka.
- Tak. Podoba ci się? – Gaara podszedł do stołu i wziął figurkę.
- Jest jak żywy.
- Skoro ci się podoba, to weź go.
- Ale…
- Nie krępuj się jest twój. – wręczył chłopakowi psa.
- Jest naprawdę śliczny. – uśmiechnął się lekko. – Uwielbiam zwierzęta. Studiuję weterynarię. Jestem na 2 roku.
- No, no. Wybrałeś sobie trudne studia.
- Nie koniecznie. W mojej rodzinie jest taka tradycja. Wszyscy są weterynarzami. Od dziecka mam z tym styczność.
- Najważniejsze jest to żebyś robił to co lubisz.
- Jestem zakochany, ale on powiedział mi, że kocha kogoś innego i rozstaliśmy się. – powiedział smutno Inuzuka.
- I to jest powód tego, że siedziałeś na mrozie. – stwierdził rudzielec. – Głupota.
- Miłość to nie głupota!
- Głupota, jeśli chcesz się przez nią zabić. Ludzie się schodzą i rozchodzą. To normalne. Jeśli kochasz kogoś bez wzajemności, to postaraj się znaleźć kogoś, to pokocha cię całym sercem. Ale nie targaj się na swoje życie.
- Jesteś pewny, że nie jesteś psychologiem? – Kiba spojrzał na niego uważnie.
- Też chciałem się zabić. Zniknąć z tego świata. Nikt mnie nie rozumiał. Aż któregoś dnia odkryłem swoją pasję – rzeźbiarstwo.
- Chcesz przez to powiedzieć, że powinienem zatracić się w swojej pasji?
- Nie. Żebyś znalazł jakiś cel w swoim życiu.
- Śledziłem go teraz. Cały dzień obserwowałem jak spaceruje, bawi się z chłopakiem, którego kocha. – Kiba nie rozumiał samego siebie. Nie wiedział dlaczego otwiera się przed tym nieznajomym. Ale czuł, że musi to komuś powiedzieć. – Przy mnie nigdy się tak nie śmiał, nie był taki szczęśliwy. A ja go tak bardzo kocham. Nie potrafię znaleźć sobie miejsca. Coś jest ze mną nie tak. Nie mogę go przecież cały czas siedzieć.
- Więc przestań.
Kiba spojrzał w szmaragdowe oczy.
- To nie jest takie proste.
- Ale nie jest nie do zrobienia.
Nagle zegar zaczął wybijać godzinę 19. Sabaku spojrzał na zegar.
- Zrobiło się bardzo późno. Chodź odwiozę cię do domu.
- Sam mogę pójść.
- Ja też wracam do domu. Wiec to nie problem.
- A co z ubraniami?
- Oddasz mi je kiedyś przy okazji.
- Mogę tu jeszcze kiedyś przyjść? – zapytał się Inuzuka oblewając się, nie wiedzieć czemu, lekkim rumieńcem.
- To lepsze niż gdybyś miał sterczeć na dworze. Nie zapomnij wziąć psa.

Jechali w milczeniu ulicami miasta. Co pewien czas Kiba mówił gdzie trzeba skręcić. W końcu zajechali pod klinikę weterynaryjną.
- Dziękuję.
- Nie ma za co? – rudzielec uśmiechnął się do niego. – Kiba.
- Tak?
- Tu masz mój numer, w razie gdybyś chciał z kimś pogadać.
- Dziękuję za wszystko. Rozmowa z tobą troszkę mnie uspokoiła.
- Zawsze służę pomocą. Wpadaj do mojej pracowni, kiedy tylko zechcesz. Jestem tam zawsze po 15.
- Dziękuję. – Kiba posłał mu szeroki i szczery uśmiech.
- No to trzymaj się mały.
- Nie jestem mały.
- W porównaniu ze mną, tak.
- Jeszcze raz dziękuję za wszystko.
- Do zobaczenia Kiba.
- Do zobaczenia.
Szatyn odwrócił się i przeszedł przez bramę, a Gaara odjechał wolno spod kliniki.
Sam nie rozumiał do końca swojego zachowania. Sabaku, jako wrażliwy artysta zawsze zwracał uwagę na innych ludzi. Ale ten drobnej budowy szatyn szczególnie na niego wpłynął. Kiedy go zobaczył kulącego się z zimna i płaczącego, poczuł w sercu jakieś dziwne ukłucie. I nie mógł już go tak zostawić. I po rozmowie z nim wiedział już dlaczego. Chłopak był równie wrażliwy i nieszczęśliwy jak on.
- Kiba Inuzuka. – uśmiechnął się. – Cos czuję, że to nie było nasze przedostatnie spotkanie. 

Rozdział 11


Rozdział 11

Przyjemne uczucie rozlało się po ich ciałach. Sasuke masował kciukami lekko zarumienione policzki blondyna, a ten znowu robił nieład w idealnej fryzurze Uchihy. Kąsali delikatnie swoje wargi zamieniając powoli czuły pocałunek w namiętne doznanie. Sasuke przesunął dłonie z policzków na szyję, przez tors na boki by po chwili zamknąć całkowicie ukochanego w swych ramionach. Naruto czuł się bezpieczny i szczęśliwy jak nigdy dotąd. Przylgnął jeszcze bardziej do bruneta. Tę cudowną i przyjemną chwilę przerwał dźwięk telefonu Uzumakiego, jednak ten nie zareagował.
- Odbierz, może to ważne. – powiedział Sasuke wkurzony natarczywym dźwiękiem.
Naruto westchnął i wyjął telefon z kieszeni.
- Słucham. – powiedział niezadowolony podchodząc do skórzanej kanapy.
- Oj. Czyżbym w czymś przeszkodził? – zapiszczał Iruka, jednak zupełnie nie zrażony tonem podopiecznego.
- Nie. O co chodzi sensei?
- Chciałem się tylko zapytać czy wrócisz na noc do domu?
- Delfinku mówiłem ci żebyś dał mu spokój. – niebieskooki usłyszał w słuchawce głos Kakashiego.
- Zamknij się! On jest pod moją opieką.
- I jest już dorosły.
- Dorosły, dorosły. Dla nie zawsze będzie moim małym Narusiem.
Blondyn zaczął głośno chichotać. Sasuke przyglądał się chłopakowi przez całą rozmowę i patrzył jak jego twarz zmienia się z niezadowolonej na szczerze uśmiechniętą. Uwielbiał kiedy Naruto się uśmiechał. Zawsze robił to szczerze i zarażał swoim uśmiechem wszystkich na około. Powoli wracał stary Naruto. Sasuke postawił sobie za punkt honoru, że jego ukochany będzie ponownie rozsiewał swój uśmiech na prawo i lewo. I, że zacznie znowu grać. Tu sprawa była znacznie trudniejsza. Ale przecież nie ma rzeczy niemożliwych. Najważniejsze teraz jest to żeby Naruto odzyskał pogodę ducha i spokojne, szczęśliwe serce.
- Dosyć tego. – powiedział Kakashi odbierając kochankowi telefon. – Naruto nie przejmuj się tym nadopiekuńczym głupkiem.
- Ja ci dam zaraz głupka! – wydarł się Umino.
- Naruto jutro jest niedziela, więc nie musisz się spieszyć. – kontynuował Hatake.
- Kakashi-sensei! – krzyknął Naruto, a jego policzki zalały się szkarłatem.
- Naruś nie zapomnij o szczoteczce do zębów! – krzyknął Iruka.
Naruto westchnął głośno.
- To do jutra. – pożegnał się Kakashi i rozłączył.

- Coś się stało? – usłyszał tuż przy uchu troskliwy szept.
Podskoczył przestraszony i odwrócił się szybko do bruneta.
- Nie nic. Oni uwielbiają mnie wkurzać. – westchnął.
- A czym cię wkurzyli?
- Hahaha. To nic takiego. – podrapał się po karku. – Po prostu gadają głupoty.
- Jesteś głodny? – zmienił temat Sasuke.
- Nie. – odpowiedział Naruto, lecz w tym samym momencie jego brzuch go zdradził głośnym burczeniem.
Niebieskooki zaśmiał się nerwowo, a jego policzki zrobiły się jeszcze bardziej czerwone.
- Pójdę zrobić kanapki. Chcesz herbaty?
- Bardzo chętnie. To może ja pomogę?
Poszli razem do kuchni. Sasuke wyjął z lodówki czerwoną paprykę, ogórek, sałatę, pomidory jakąś szynkę i ser.
- Masło jest w tamtej szafce. – wskazał głową. – A sztućce w tej szufladzie.
- Widzę, że cały czas dobrze się odzywasz. – skomentował widząc jak Uchiha kroi razowy chleb. – Nic dziwnego, że dziewczyny za tobą latają, skoro tak dbasz o siebie.
- One obchodzą mnie tak, jak zeszłoroczny śnieg.
- Sasuke jesteś bez serca. Wiesz ile dziewczyn jest przez ciebie nieszczęśliwych?
- Próbujesz mnie nawrócić? To nie byłoby dla ciebie dobre.
- Wcale nie… AŁĆ!!! – krzyknął Naruto.
- Co się stało? – Sasuke podbiegł do chłopaka i złapał go za krwawiącą rękę. – O Boże. – wpadł w panikę.
- Sasuke nic mi nie jest. Tylko lekko się drasnąłem. – odezwał się patrząc jak spanikowany Uchiha szuka czegoś po szafkach.
- Szlag! Gdzie jest ta cholerna apteczka. – wyleciał z kuchni jak strzała.
- Sasuke naprawdę nic mi nie jest! – wsadził rękę pod zimną wodę.
- Tylko ty możesz być taką ofermą, Młotku. – powiedział Sasuke kładąc apteczkę na stole. – Nawet najmniejsza ranka to dla muzyka może oznaczać koniec.
- Ja i tak już jestem skończony. AŁĆ! – skrzywił się kiedy brunet oblał jego ranę woda utlenioną.
- Nawet tak nie mów. Nigdy!
- Kiedy to prawda. Już nigdy nie wezmę skrzypiec do rąk.
- Więc mam rozumieć, że to co mi wczoraj obiecałeś to kłamstwo?
- Nic ci nie obiecywałem.
- A może wszystko co mi wczoraj powiedziałeś było kłamstwem?!
- Nie! Ja naprawdę cię kocham! – wrzasnął.
- Naruto nie pozwolę ci zrezygnować z muzyki. Rozumiesz? – położył dłonie na ramionach ukochanego. – Na pewno jeszcze kiedyś zagrasz. Wierzę w to, wierzę w ciebie.
- Wiec się na mnie zawiedziesz.
- Nigdy nie mów nigdy. No nie. Naprawdę z ciebie ciamajda. Nawet nie potrafisz pokroić ogórka żeby się nie zaciąć. – powiedział z żartem w głosie. Wziął nóż i zaczął szybko kroić ogórka. – Zalej herbatę, tylko się nie poparz.
- Nie jestem aż taka ofermą. AŁA!!! – krzyknął.
Sasuke podszedł szybko do niego.
- Żartowałem. – zaśmiał się i pomachał ręką.
- Nie żartuj sobie w ten sposób idioto! Wynoś się z kuchni, ale już!
Naruto śmiejąc się wyszedł do solanu. Nagle zaczął dzwonić telefon.
- Naruto możesz odebrać!
- Jasne! – podszedł do telefonu. – Tak słucham. – cisza. – Hallo! – znowu cisza. – Hallo! – Naruto usłyszał długi dźwięk i odłożył słuchawkę.
- Kto to był? – zapytał się Sasuke kładąc na stole w salonie talerz z kanapkami.
- Nie wiem. Rozłączył się.
Uchiha zamyślił się na chwilkę, a potem zrobił bardzo smutną minę.
- Sasuke?
- Ktoś się pewnie pomylił. Smacznego. – usiadł na kanapie wziął jedną kanapkę.
Jedli w ciszy i oglądali jakiś program w telewizji. Nagle głowa Naruto znalazła się na ramieniu bruneta. Sasuke odwrócił głowę i spojrzał na śpiącego chłopaka. Uśmiechnął się lekko i odgarnął opadające na czoło złote kosmyki. Zgasił telewizor, wziął blondyna ręce i zaniósł do swojej sypialni. Położył go delikatnie na łóżku, pocałował czule w usta, zgasił światło i wyszedł z pokoju.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Dochodziła godzina 2 w nocy, kiedy Naruto obudził się. Rozejrzał się po ciemnym pokoju i zdał sobie sprawę, że znajduje się w sypialni. Spojrzał trochę przestraszony w bok, jednak nikt koło niego nie leżał. Wstał, przeciągnął się i wyszedł cicho z pokoju. Sasuke spał skulony na kanapie w salonie. Blask księżyca wpadający przez źle zasłonięte okno oświetlał jego spokojną, przystoją twarz. Naruto uklęknął koło niego i patrzył się jak zahipnotyzowany. Dotknął jego policzka. Sasuke mruknął i otworzył oczy.
- Coś się stało Naruto? Nie możesz spać? – przetarł oczy.
- Nie. Nic się nie stało. Przepraszam, że zasnąłem. Przeze mnie śpisz na niewygodnej kanapie.
- Nie jest nie wygodna.
- Ledwo się na niej mieścisz.
- Wolałbyś żebym spał z tobą?
- Masz duże łóżko. – powiedział nieśmiało.
- Nie będziesz miał nic przeciwko? – zdziwił się Uchiha.
- Nie. – wyszeptał. – Mogę wziąć prysznic?
- Nie musisz pytać. Przyniosę ci piżamę.
Uchiha poszedł do sypialni i po chwili wrócił z dużym ręcznikiem i piżamą. Naruto poszedł się łazienki, a Sasuke poszedł do swojej sypialni i położył się do łóżka.
- Chyba nie powinienem się na to godzić. Ale Naruto nie ma nic przeciwko.
Nagle drzwi otworzyły się i do sypialni wszedł blondasek. Miał na sobie granatowe krótkie spodenki i tego samego koloru koszulkę z krótkim rękawem. Była na niego trochę za duża. Miał lekko zaróżowioną skórę i wilgotne włosy.
- Chciałem się zapytać gdzie masz suszarkę do włosów?
- Nie ważne. Chodź. – Sasuke odchylił kołdrę. – Jesteś rozgrzany po prysznicu, możesz się przeziębić.
- Nie przesadzaj. Nie jest tak zimno. – zaśmiał się nerwowo.
- Może jednak prześpię się na kanapie. – Sasuke już miał wstać.
- Nie. W porządku. – niebieskooki położył się na łóżku.
Sasuke przykrył siebie i ukochanego kołdrą i zgasił światło.
- Dobranoc. – wyszeptał czarnooki.
- Dobranoc.
Sasuke położył się na boku tyłem do chłopaka, jego serce waliło jak szalone. Nie mógł uwierzyć, że Naruto śpi w jego łóżku. Zaczął liczyć do dziesięciu żeby się uspokoić. Kiedy to nic nie dało, zaczął znowu.
- Cholera. Sasuke uspokój się.
Nagle poczuł ciepłe stopy dotykające jego, jednak po chwili ciepło uciekło.
- Przepraszam. – wyszeptał przestraszonym głosem Naruto.
- Nic się nie stało?
- Sasuke.
- Tak?
- Nie nic. Dobranoc. Masz strasznie zimne stopy.
- Haha. Zawsze mam zimne stopy. Za to twoje są jak zwykle ciepłe.
Naruto odwrócił się przodem do bruneta i patrzył na jego plecy. Wyciągnął rękę i przejechał po jego odkrytej szyi. Sasuke wstrzymał oddech, a po jego ciele przeszedł dreszcz. Uzumaki wyczuł napięcie chłopaka i cofnął rękę.
- Przepraszam.
- Nic się nie stało. – Sasuke odwrócił się do niego. - Śpij już.
- Sasuke.
- Tak?
- Dziękuję.
- Za co mi dziękujesz?
- Nie wiem. Za wszystko.
- Przecież nic nie zrobiłem.
- Kochasz mnie, to mi wystarczy.
- Naruto mogę cię przytulić? – zapytał niepewnie.
- Musisz się pytać?
Sasuke przybliżył się do niego i objął go w pasie przyciągając do siebie. Naruto wtulił głowę w jego tors i wdychał jego przyjemny, bardzo męski, zmysłowy zapach.
- Nie przeszkadza ci to, że mam mokre włosy?
- Nie. Jest dobrze. Śpij już.
Naruto nieśmiało objął bruneta w pasie i przylgnął do niego jeszcze mocniej.
- Dobranoc Sasuke.
- Dobranoc.
- Sasuke.
- Tak?
Uchiha poczuł na swoich ustach delikatny, nieśmiały pocałunek. W pierwszej chwili był bierny, zaskoczony pocałunkiem, ale po chwili zaczął go oddawać równie delikatnie. W końcu oderwali się od siebie. Naruto przesunął opuszkami po lekko uśmiechniętych ustach czarnookiego. Sasuke całował delikatnie jego palce. Blondyn czuł jak po jego ciele rozchodzą się gorące fale. Zaczął szybciej oddychać, co nie uszło uwadze Uchihy. Odsunął się od niego.
- Będzie lepiej jeśli się prześpię na kanapie.
- Nie. Zostań.
- Jesteś pewny? Jeśli zostanę to mogę się nie powstrzymać.
- Więc się nie powstrzymuj.
Naruto przybliżył się do niego i musnął jego wargi. Sasuke przekręcił go na plecy i zaczął namiętnie całować. Wsunął język do jego buzi i zaczął zahaczać o drugi język. Przesuwał dłońmi po jego bokach, zatrzymał się przy pasie spodenek i wsunął je po koszulę. Z gardła Uzumakiego wydobyło się głośne westchnienie, jak tylko poczuł ciepłe dłonie na swojej skórze. Brunet odsunął się od niego.
- Nie mogę?
- Dlaczego? Nie chcesz mnie?
- Bardzo cię chce, pragnę. Ale to się dzieje za szybko. Wczoraj wyznałem ci uczucia. Nie miałeś zbyt dużo czasu żeby się przyzwyczaić, przemyśleć wszystko. Zwolnijmy trochę. Czekałem na ciebie tak długo, to mogę jeszcze trochę poczekać.
- Sasuke kocham cię. – wtulił się w niego. – Dziękuję.
- No dobra chodźmy spać.
- Ale mogę się do ciebie przytulić?
- Jasne. – Sasuke pocałował ukochanego czule w usta. – Dobranoc.
- Dobranoc.

Rozdział 10


Rozdział 10

Sasuke zachłannie przyciągał do siebie chłopaka. Delektował się jego ustami, językiem, który badał podniebienie. Jego serce przepełniała radość, której nie czuł jeszcze nigdy. W myślach uśmiechał się do siebie, krzyczał ze szczęścia. Ile to już razy wyobrażał sobie tę scenę? Jednak żadna nie oddawała tego jak się czuł teraz. To nie był sen. Naprawdę trzymał w ramionach ukochanego chłopaka, całował go. Czuł jego ramiona otaczające szyję. Dłonie wplecione w czarne kosmyki, robiące coraz większy nieład w zawsze idealnie uczesanych włosach. Czuł jego oddech na swoich ustach, gorący oddech, który coraz mocniej podsycał pożądanie. Westchnął głośno. Jego serce jeszcze nigdy tak mocno nie biło. Miał wrażenie, że wyskoczy mu z piersi.
Naruto czuł jak Sasuke delikatnie drży. Nawet nie mógł sobie wyobrazić przez co musiał przechodzić przez te wszystkie lata. Tak bardzo go skrzywdził. Nie mógł sobie tego wybaczyć.
Nagle usłyszeli oklaski.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Iruka i Kakashi stali jak zamurowani i przyglądali się rozgrywającej scenie. Na twarzy Umino zaczął powoli pojawiać się szeroki uśmiech. Kakashi spojrzał na ukochanego, którego szczęście aż rozsadzało. Szatyn chciałby jeszcze dłużej się im przyglądać, w końcu jego podopieczny był szczęśliwy, ale nie umiał tłumić w sobie radości. Zaczął klaskać i śmiać się głośno.
Chłopacy oderwali się od siebie przerażeni i spojrzeli w stronę drzwi od salonu.
- Ależ nie przeszkadzajcie sobie. To było takie słodkie. – zapiszczał Iruka.
Twarz Naruto zrobiła się cała purpurowa, a Sasuke zmieszany spojrzał na swoje buty.
- No ładnie. Wystarczy was samych zostawiać i odprawiacie orgie.
- To nie tak. My tylko… - zaczął Naruto.
- Hai, hai. Sasuke uczył cię sztuki całowania. – powiedział wesoło Hatake.
Iruka podszedł do chłopców i chwycił ich za dłonie.
- Tak się cieszę. Jestem taki szczęśliwy. – trzebiotał. – Trzeba to uczcić. O tak zaraz zrobię kolację. Wino, świece. Moi kochani uczniowie razem. Ależ to cudowne. Co chcecie zjeść?
- Ja dziękuję. Lepiej już pójdę. – powiedział nerwowo Sasuke.
- Nie możesz! Musisz zostać! A może zostaniesz na noc. – radował się Iruka.
Uzumaki spojrzał przestraszony na nauczyciela.
- Tak idę przygotować łóżko.
- Iruka… – wtrącił się Kakashi.
- Dam wam pościel z satyny.
- Iruka…
- I kilka świec trzeba będzie zapalić.
- Iruka…
- Kakashi gdzie są te nasze aromatyzowane świece.
- Delfinku…
- Tyle trzeba zrobić, a nie ma czasu. AAAAA! KAKASHI CO TY WYPRAWIASZ?! – wrzasnął, kiedy szarowłosy przerzucił go przez ramię.
- Wybaczcie gołąbeczki, ale musze go uspokoić. – zwrócił się do 20-latków, a w oczach pojawiły błyski (czyt. kurwiki – dop. aut.).
Odwrócił się i wyszedł z wyrywającym i krzyczącym Iruką. Sasuke i Naruto patrzyli na tę scenę z zażenowaniem. Uchiha nie mógł uwierzyć, że zapomniał zupełnie o bożym świcie będąc w ramionach Naruto. Nastała niezręczna cisza. Ani Sasuke, ani Naruto nie miał odwagi się odezwać. W końcu brunet podniósł się z krzesła.
- Zrobiło się późno. Pójdę już.
Naruto przytaknął i poszedł za przyjacielem do swojego pokoju. Czarnooki wziął swój plecak i poszedł do przedpokoju. Ubrał buty i kurtkę. Stali naprzeciwko siebie w milczeniu. Sasuke wyciągnął dłoń i pogładził blondyna po policzki. Ten lekko zadrżał i przymknął oczy. Zaczynał lubić ten delikatny gest, w który Sasuke wkładał tyle uczucia.
- To ja już pójdę. – powiedział łagodnie.
Zabrał dłoń z policzka, ale Naruto złapał za nią i włożył jakąś kartkę, uśmiechając się lekko.
- To numer mojego telefonu. Zadzwoń do mnie.
- Jak tylko wrócę do domu.
- Sasuke dziękuję. – spojrzał prosto onyksowe tęczówki. – Za wszystko. I jeszcze raz przepraszam.
- Nie przepraszaj. W końcu jesteś Młotkiem. – powiedział wesoło. – Nie obwiniaj się. To moja wina, że nic ci nie powiedziałem. Ukrywałem to co do ciebie czuję bo nie chciałem stracić przyjaciela.
- Nigdy byś mnie nie stracił.
Uśmiechnęli się do siebie. Sasuke lekko zawstydzony podszedł bliżej do chłopaka za zamiarem pocałowania go w policzek. Jednak Naruto w ostatniej chwili przekręcił głowę i ich usta spotkały się w czułym pocałunku.
- Dobranoc. – wyszeptał Uchiha.
- Dobranoc.
Sasuke rzucił mu ostatni uśmiech i zniknął za drzwiami. Naruto oparł się o nie plecami i zjechał po nich na podłogę. Trudno jest opisać co działo się teraz w jego wnętrzu. Najlepiej określa to jedno słowo – chaos. Ale bardzo przyjemny chaos. Uśmiechnął się delikatnie i dotknął swoich ust. Czuł jeszcze na nich delikatne wargi przyjaciela.
- Jakiego przyjaciela? Sasuke nie jest już tylko przyjacielem. A może nigdy nim nie był? – pomyślał. – Naruto jesteś największym idiotą na świecie.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Drzwi do mieszkania trzasnęły. Sasuke oparł się o nie i odchylił głowę do tyłu. Zastanawiał się jak mógł dojść w takim stanie do domu. W głowie mu się lekko kręciło, zupełnie jakby się upił alkoholem. Jednak to upicie było o wiele przyjemniejsze.
- Nareszcie jesteś! Cały dzień na ciebie czekam i martwię się! Nie odbierałeś moich… Sasuke co się stało?! – Itachi spojrzał zaskoczony na brata, który opierał się o drzwi i uśmiechał od ucha do ucha.
Młodszy otworzył oczy. Spojrzał na ukochanego brata. Podszedł do niego i przytulił się.
- Sasuke…
- Jestem taki szczęśliwy. – wziął twarz Itachiego w swoje dłonie. – On mnie kocha. Rozumiesz? Kocha.
- Ale kto? – zapytał się zdezorientowany.
- Naruto! Kocha mnie! – krzyknął i zakręcił się razem z bratem. – Dzisiejszy dzień, to najpiękniejszy dzień w moim życiu.
Westchnął głośno, puścił Itachiego i poszedł do swojego pokoju. Dosłownie rzucił się na łóżko i zaczął chichotać. Wyciągnął z kieszeni kartkę z numerem telefonu. Wystukał na komórce numer. 3 sygnały i…
- Sasuke? – usłyszał ukochany głosik. – Sasuke to ty?
- Ach niech mówi do mnie jeszcze. – pomyślał.
- SA-SUKE! – wydarł się.
- Aaaa! Nie krzycz. Chcesz mi urwać ucho? Skąd wiesz, że to ja? Miałeś wcześniej już mój numer?
- Nie. Ale przecież miałeś dzwonić. Jeszcze raz ci dziękuję za dzisiaj. Nie wiesz ile to dla mnie znaczy.
- Wiem Naruto, wiem.
- Sasuke mogę mieć do ciebie prośbę?
- Dla ciebie wszystko.
- Czy mógłbyś zagrać dla mnie naszą piosenkę?
- Oczywiście. Jutro w szkole…
- Teraz.
- Teraz? Przez telefon? – zdziwił się brunet.
- Tak. Możesz?
- Jasne.
Sasuke wyszedł z pokoju z telefonem przy uchu. Uśmiech nie schodził mu z twarzy. Usiadł przy fortepianie, który miał w salonie.
- To dla ciebie. – powiedział, po czym odłożył telefon na bok.
Rozciągnął palce, przymknął na chwilę oczy i zaczął grać. Jak tylko do uszu Itachiego doszły magiczne dźwięki, wszedł do salonu. Oparł się o framugę drzwi i obserwował młodszego brata. Jeszcze nigdy nie słyszał takiej gry. To było niesamowite. Można było wyczuć płynącą z tej muzyki miłość.
Naruto siedział w swoim pokoju z telefonem przy uchu, z jego oczu leciały łzy. Muzyka umilkła.
- Jesteś tam Naruto?
- Tak. – pociągnął nosem. – To było piękne.
- Naruto obiecaj mi coś.
- Tak?
- Że i ty kiedyś zagrasz dla mnie. Mówiłeś, że lubisz jak gram, a ja uwielbiam kiedy ty grasz. Zawsze się zachwycałem z jaką gracją trzymasz skrzypce i jak wydobywasz z nich magiczne dźwięki.
- Sasuke…
- Nie musisz się spieszyć. Zagrasz kiedy będziesz do tego zdolny. Będę na to czekał. W tym akurat jestem dobry.
Nastał cisza przerwana nagle przez Naruto.
- Sasuke. Kocham cię.
Itachi był w jeszcze większym szoku, kiedy zobaczył jak z przepełnionych szczęściem czarnych oczu lecą łzy.
- Ja ciebie też kocham. Możemy się jutro spotkać?
- Jeśli chcesz?
- Tak, bardzo. – ucieszył się. – A o której ci psuje?
- Może po południu.
- Dobrze to przyjdę po ciebie. Kolorowych snów.
- Tobie też. Do jutra. Pa.
- Pa.
Zamknął klapkę i opadł na fortepian, wydając przy tym przeraźliwy dźwięk.
- Chyba nie jestem już tu potrzebny. – powiedział Itachi.
- Zawsze będziesz potrzebny. – Sasuke podszedł do brata i przytulił się do niego. – Kocham cię Itachi.
- Ależ się tobie na czułości zebrało. – poklepał go po plecach. – Ja ciebie też kocham braciszku. I jestem bardzo szczęśliwy, że wreszcie mogę zobaczyć na twojej twarzy ten niesamowity uśmiech. Uznaję, że wszystko z tobą w porządku, więc…
- Jasne. Biegnij do swojego ukochanego. – powiedział wesoło Sasuke.
Oczy Itachiego zaświeciły się ze szczęścia.
- Ciekawe czy ja wyglądam tak samo? Pewnie tak, w końcu jesteśmy bardzo do siebie podobni.
Poczuł na policzku ciepłe usta starszego.
- Zadzwonię jutro. Trzymaj się.
- Na razie! – zdążył krzyknąć zanim ten zniknął za drzwiami. – Ach ci zakochani. – pokiwał głową. – Ale to cudowny stan.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Przeraźliwy dźwięk budzika zmusił onyksowe oczy do otwarcia. Jednak dzisiaj nie był tak denerwujący jak codziennie. Sasuke wstał dzisiaj w wyjątkowo dobrym humorze. Wziął prysznic, ubrał się. Zajrzał do lodówki, po czym zamknął ją i otworzył ponownie. Westchnął. Wziął mleko i płatki. Usiadł przy stole i zaczął grzebać w misce. Spojrzał na zegarek, dochodziła godzina 10. Miał jeszcze 2 godziny do spotkania z Naruto. Westchnął. Tak bardzo by chciał przyspieszyć ten czas, a potem go zwolnic i cieszyć czasem spędzonym z ukochanym.
- O cholera. Toż to jest randka. – wpadł nagle w panikę. – Gdzie ja mam go zabrać? Może na ramen? Nie to odpada. Ramen nie nadaje się na randkę, ale jeśli Naruto nie potraktuje togo jak randki to mogę go tam zabrać. NIE! Ramen odpada. Kino? Za bardzo oklepane. Może obiad w restauracji, albo do kawiarni? Aaaaa!!! Niech to szlag. Zaprosiłem go, a nawet nie pomyślałem dokąd go zabrać.
Chwycił telefon. Znalazł brata, nacisnął zieloną słuchawkę, po chwili nacisnął czerwoną. A potem jeszcze raz zrobił to samo i jeszcze raz. Zaczynał się wkurzać. Jeszcze nigdy nie był tak zdenerwowany.
- Sasuke uspokój się masz 2 godziny na wymyślenie gdzie go zabierzesz.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Naruto stał przed otwartą na oścież szafą i patrzył się krytycznie na ubrania. Wyjął kilka wieszaków i położył na łóżku. Podrapał się w kark. Nagle usłyszał pukanie.
- Proszę.
- Cześć Naruto. Śniadanie gotowe. A co ty jeszcze nie ubrany? – odezwał się Iruka widząc chłopaka w samych bokserkach.
- Eeee. Nie wiem w co mam się ubrać.
- Nie musisz się stroić na śniadanie.
- Delfinku czasami twoja inteligencja jest powalająca. – odezwał się Kakashi. – To chyba logiczne, że nie stroi się na śniadanie.
- RANDKA!!!! Mój mały Naru idzie na randkę! Cudownie!
- Iruka-sensei nie jestem mały. – powiedział Naruto.
- Dla mnie zawsze będziesz moim kochanym małym uczniem.
- To nie jest randka. My po prostu…
- Taa jasne. Mów sobie co chcesz. – przerwał mu Hatake. – Nie ubieraj nic pomarańczowego. Sasuke nigdy nie lubił tego koloru.
- Ale ja go lubię! – krzyknął. – Nie będę się dla niego stroił.
- Nie ważne co ubierzesz, pamiętaj żeby ubrać swoje najlepsze bokserki.
- KAKASHI-SENSEI! – wydarł się i zrobił cały purpurowy na twarzy.
- Hehehe. Zgrywasz niewiniątko co? Wczoraj mieliśmy wspaniały przykład na to, że nie jesteś do końca takim niewiniątkiem. – nie przestawał mu dokuczać szarowłosy.
- Rozumiem, że nie wrócisz dzisiaj na noc. – odezwał się Iruka.
- I ty też Iruka-sensei. – zmartwił się Uzumaki.
- Przyniosę twoją szczoteczkę do zębów, ale wiesz najlepiej będzie jak sobie kupisz nową i zostawisz u Sasuke. – kontynuował Umino.
- Dosyć tego! Przestańcie się ze mnie nabijać. Zaraz zadzwonię do Sasuke i wszystko odwołam.
- I złamiesz mu serce? Naru jesteś taki niewrażliwy. – powiedział prawie płaczem Iruka.
- Ciekawe od kogo się uczył? – skomentował Kakashi, za co oberwał w głowę od kochanka.
- Żarty żartami. – Iruka podszedł do chłopaka i położył ręce na jego ramiona. – Nie denerwuj się. Bądź po prostu sobą.
- Iruka-sensei takim gadaniem mi nie pomagasz.
- Chodź Delfinku. Zostawmy go samego. – Kakashi pociągnął kochanka za rękę i zamknął drzwi.
Niebieskie oczy wpatrywały się przez chwilę w drzwi, poczym spojrzał na łóżko zawalone ubraniami. Westchnął głośno. Podszedł do łóżka i podniósł wieszak z pomarańczową koszulką.
- Żadnych pomarańczowych rzeczy. – powiedział i odwiesił wieszak do szafy.
Podszedł do komody i otworzył szufladę wyjął kilka bokserek i patrzył się na nie. Za chwilę wkurzony cisnął je z powrotem do szuflady i zamknął ją z hukiem.
- Idiota. Oni tylko sobie żartowali. Przecież nie umawialiśmy się na… A może Sasuke będzie chciał. W końcu czekał tak długo. No ale z drugiej strony dopiero wczoraj wyznał mi uczucia, a ja jemu. No ale on tak długo już czeka. Aaaa!! Niech sobie jeszcze poczeka, cholera jasna. Nie wskoczę mu do łóżka na pierwszej randce. Nie jestem szmatą. On tak na pewno nie pomyśli nawet jeśli to zrobimy. Ale tego nie zrobimy. – otworzył szufladę i jeszcze raz spojrzał na bokserki. – Co ja najlepszego wyprawiam? Zastanawiam się jakie bokserki ubrać, a przecież mam poważniejszy problem. Co ubrać na nie. Sasuke na pewno nie będzie mi zaglądał do spodni. Koniec kropka.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Sasuke stał przed drzwiami do mieszkania nauczycieli. Stał i gapił się w dzwonek, jakby chciał go uruchomić samymi myślami. Jeszcze nigdy nie był tak zdenerwowany. Westchnął głośno i nacisnął dzwonek.
Naruto podskoczył jak tylko go usłyszał.
- Ja otworzę! – zawołał radośnie Iruka, który od samego rana chodził cały w skowronkach.
- O cześć Sasuke. Proszę wejdź.
- Konnichiwa. Przepraszam za najście.
- Ależ nie ma za co przepraszać. Zawsze jesteś tu mile widziany. Naruto! Twój chłopak przyszedł! - Sasuke jak tylko to usłyszał spojrzał na swoje buty zawstydzony. W łazience dało się słyszeć spadające rzeczy. – Od godziny  stamtąd nie wychodzi. – powiedział do chłopaka.
Po chwili z łazienki wyszedł Naruto ubrany w jasnoniebieskie jeansy i kremową koszulkę z krótkim rękawem. Iruka poszedł do salonu, ale nie zamknął całkowicie drzwi.
- Co ty wyprawiasz Delfinku? Nie podglądaj ich. – Kakashi pociągnął kochanka do siebie i posadził na kolanach.
- Puść mnie. – wyszeptał.
- Zapomnij, zostaw ich samych.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
- Cześć. – odezwał się Sasuke.
- Cześć. – odpowiedział nieśmiało. – Co jest? Zachowuję się jak pieprzona  dziewica? Przecież to tylko Sasuke. – pojrzał na „przyjaciela” i zarumienił się. – To aż Sasuke. Ależ on wspaniale wygląda.
Uchiha był ubrany w czarne spodnie i czarny płaszcz sięgający do kolan. Na szyi miał ciemnozielony ciepły szalik. W pierwszej chwili chciał pocałować blondyna, ale kiedy zobaczył jego zdenerwowanie zrezygnował z tego pomysłu.
- Ubierz się ciepło. Dzisiaj jest strasznie zimno. – powiedział nie ukrywając troski.
Naruto pobiegł do pokoju i po chwili wybiegł z niego. Miał na sobie ciepły jasnopomarańczowy sweter. Otworzył szafę, która była w przed pokoju. Przez chwilę zastanawiał się, po czym wyjął ciemnozielony płaszcz. Założył go i obwiązał się pomarańczowym szalikiem. Sasuke wpatrywał się w niego maślanymi oczami, nie przeszkadzało mu nawet to, że chłopak miał na sobie pomarańczowe akcenty.
- No jestem gotowy. Możemy iść. – powiedział Naruto.
Sasuke uśmiechnął się i otworzył drzwi. Szli obok siebie w milczeniu. Każda dziewczyna, która koło nich przeszła oglądała się za nimi z piskiem.
- Dokąd idziemy? – zapytał Naruto.
- A gdzie chciałbyś pójść? – odpowiedział pytaniem.
- Eee. W jakieś ciepłe miejsce. – wzdrygnął się.
- Masz ochotę na coś słodkiego?
- Jeszcze pytasz? No pewnie. – uśmiechnął się szeroko blondynek.
Tak zdecydowanie to był stary Naruto i uśmiech w którym się zakochał Uchiha.
- To pospiesz się. Zaraz będziemy mieli autobus. – Sasuke zaczął biec w kierunku przystanku, a Naruto za nim.
W ostatniej chwili weszli do pojazdu.
- Znam jedną fajną kawiarnię w centrum. – powiedział, kiedy Naruto usiadł koło niego.
- Aha.
Jechali z jakieś 20 minut. Milczeli i nie odzywali się do siebie. W końcu wysiedli. Jeszcze z 5 minut piechotą i weszli do małej kawiarenki. Lokal był bardzo przyjemny. W powietrzu unosił się zapach wanilii. Usiedli w kącie. Od razu znalazła się przy nich kelnerka, która przejechał po każdym z nim wzrokiem oblizując usta.
- Co podać? – zapytała przemiłym głosem.
- Ja poproszę gorącą czekoladę i… - Naruto spojrzał w kartę. – I kulkę rumową.
- A dla pana?
- Średnią kawę.
- Z mlekiem?
- Bez.
- Cukrem.
- Nie dziękuję.
- Czy to wszystko?
- Tak.
Kelnerka ukłoniła się i oddaliła. Po jakiś 10 minutach wróciła z zamówieniem.
- Nie wiedziałem, że pijesz gorzką kawę. – zdziwił się Uzumaki.
- A ja, że cały czas uwielbisz rumowe kulki.
- Hehehe. Pewne rzeczy się nie zmieniają.
- To dobrze.
- Sasuke opowiedz mi co się z tobą działo przez te 5 lat.
- Właściwie nic ciekawego.
- Jak nic. Podobno dwa razy z rzędu wygrałeś Krajowy Koncert Fortepianowy. Kya! Jesteś niesamowity. Twoi rodzice muszą być z ciebie dumni?
- Tylko mama. Ojciec nigdy nie przyszedł na żaden mój koncert.
- Tak bardzo się wścieka, że nie poszedłeś w jego ślady?
- Tak. Ale mało mnie to obchodzi. Robię to co kocham, to dla mnie najważniejsze.
- Sasuke mogę cię o coś zapytać? – spoważniał.
- Jasne. Pytaj o co chcesz.
- Miałeś chłopaka?
Czarne tęczówki spojrzały prosto w oczy chłopaka.
- Tak. Ale go nie kochałem. – dodał szybko.
- Jak można być z kimś kogo się nie kocha?
- Można jeśli się myśli, że to miłość, a ja tak myślałem. Jest podobny do ciebie. Macie podobne charaktery. Myślę, że dlatego z nim byłem.
- Więc dwie osoby zostały przeze mnie zranione.
- Nie myśl już o tym.
- Jak ma na imię.
- Naruto nie chcę o tym rozmawiać. – westchnął widząc wyczekujące spojrzenie. – Kiba. A ty miałeś kogoś w Anglii?
- Nie. Wszyscy mnie tam wkurzali. Zwracali na mnie uwagę tylko dlatego, że byłem synem wielkiej skrzypaczki.
- Wiem jak to jest żyć w cieniu rodzica. Mi jest trochę łatwiej bo nie poszedłem w tym samym kierunku co tata. Ale chociaż poszedłem do szkoły muzycznej. Za to Itachi ma przerąbane na całej linii. – zachichotał. Naruto spojrzał na chłopaka. Śmiejący się Sasuke Uchiha był rzadkim widokiem. - I na domiar złego mój ojciec musi pogodzić się z tym, że jego synowie są gejami i nie przedłużą rodu.
- Itachi też? – zakrztusił się czekoladą.
- Tak. Jak się pokłóci ze swoim chłopakiem to zwala mi się na głowę.
- Wiec wasz tata nie akceptuje tego, że jesteście gejami?
- Nie, ale dzięki mamie nie robi nam z tego powodu awantur. Za to robi z innych.
- To musi być przykre. – powiedział Naruto zamyślony.
- Jest, ale nic na to nie da się poradzić. Mój ojciec już taki jest. Nie mówmy już o tym. – upił kawę.
- Czy w tym roku też będziesz brał udział w konkursie?
- Tak, ale to dopiero w czerwcu.
- Eee. Na pewno wygrasz.
W kawiarni przesiedzieli cały dzień i opowiadali co im się przydarzyło przez te 5 lat. Co chwila wybuchali głośnym śmiechem. Sasuke był szczęśliwy, że Naruto się uśmiecha, zwłaszcza po wczorajszej rozmowie. Na dworze zapadł już zmrok.
- Czy możemy już iść? – zapytał Sasuke.
- Tak.
- To chodź. Właśnie wpadłem na pewien pomysł. – wstał od stolika i poszedł zapłacić.
- Ja zapłacę za siebie.
- To ja cię zaprosiłem.
- Sasuke nie jestem babą żebyś za mnie płacił.
- No dobra. Jak chcesz. – poddał się.
Wyszli z kawiarni.
- To gdzie idziemy? – zapytał się Uzumaki.
- Zobaczysz. To niedaleko.
Ruszyli szybkim krokiem. Szli przez 15 minut, aż weszli do parku. Naruto otworzył szeroko oczy ze zdumienia. Prawie na każdym drzewie paliły się kolorowe lampki, a miedzy drzewami rozwieszone były lampki w kształcie serc, które świeciły na czerwono. Nagle do uszu blondyna doszła muzyka. Sasuke skręcił w jakąś alejkę i szedł teraz w kierunku skąd dochodziła muzyka. Wyszli na niewielki plac, na którym była oświetlona fontanna. Koło niej była grupka muzyków, którzy wygrywali irlandzkie rytmy. Najbardziej było słychać skrzypce i flet. Podeszli bliżej. Koło muzyków była już spora grupka ludzi.
- Ależ oni cudownie grają. Uwielbiam taką muzykę. – zachwycał się Naruto.
- Grają tu w każdą sobotę. Jest to grupa muzyków w teatru. Co tydzień przychodzą tutaj i grają, a zabrane pieniądze oddają do domu dziecka. Ja przychodzę tutaj od 3 lat. Kiedy słucham tych skrzypiec, zamykam oczy i widzę ciebie. Ta dziewczyna gra podobnie jak ty. Z tą tylko różnicą, że ty robisz to w jeszcze bardziej magiczny sposób.
Naruto spojrzał na Uchihę. Sasuke stał z zamkniętymi oczami i wsłuchiwał się w płynące nuty. Stali tak z 40 minut i słuchali. W końcu Naruto zaczął się trząść z zimna. Sasuke spojrzał na niego.
- Wracajmy. Zrobiło się zimno. – powiedział cicho.
Podszedł jeszcze do grających i wrzucił do jednego z futerałów pieniądze. Dziewczyna grająca na skrzypcach uśmiechnął się szeroko z podzięce. Brunet odwzajemnił jej uśmiech.

Szli szybkim krokiem, a Naruto nie przestawał się trząść.
- Naruto gdzie masz rękawiczki? –
- Eeee… Ja… Chyba je zostawiłem w kawiarni.
- Nic się nie zmieniłeś. Cały czas jesteś tak samo roztrzepany. Młotek.
- Drań. – odgryzł się Naruto uśmiechając się szeroko.
Poszli do kawiarni, ale okazało się, że jest zamknięta.
- Jutro przyjdziemy, może jeszcze będę. – westchnął Sasuke.
Spojrzał na chłopaka, wziął jego zaczerwienione dłonie i przybliżył do swoich ust. Ciepłym oddechem zaczął je ogrzewać i pocierać swoimi dłońmi. Naruto patrzył na to w szoku. Jego policzki jeszcze bardzie się zarumieniły, a serce przyspieszyło swoją pracę.
- Trzeba było powiedzieć, że jest ci zimno. – wyszeptał czarnooki.
- Ale twoje oczy się tak błyszczały ze szczęścia jak ich słuchałeś. – powiedział i od razy spuścił głowę zawstydzony.
- Naruto masz ochotę przyjść do mnie? – blondyn drgnął nerwowo. – Napijemy się herbaty, ugrzejemy i odprowadzę cię do domu. – dodał szybko.
Uzumaki pokiwał głową, że się zgadza. Poszli w kierunku przystanku.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Brązowowłosy chłopak stał za rogiem, przeskakiwał z nogi na nogę i obserwował odbywającą się scenę. W jego czarnych oczach gościł smutek i ból.
- Nieodwzajemniona miłość, co? – powiedział do siebie. – Nie wygląda na to.
Serce ściskał wieli żal i smutek, kiedy obserwował zachowanie Sasuke.
- Przy mnie nigdy się tak nie zachowywałeś Sasuke. – powiedział smutno.
Oczy mu się zaszkliły. Kiedy zaczęli się oddalać, Kiba wolnym krokiem poszedł za nimi. Wsiadł do autobusu i usiadł w najdalszym zakamaru pojazdu.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Po 15 minutach jazdy wysiedli. Kiedy szli Naruto z zaciekawieniem oglądał okolicę.
- Długo już mieszkasz sam? – zapytał.
- Od 2 lat. Nie mogłem wytrzymać pod jednym dachem z ojcem.
Sasuke zatrzymał się. Zdjął jedną rękawiczkę i podał niebieskookiemu.
- Ubierz. W końcu ci się odmrożą palce.
- Ale wiesz, że to i tak nic nie da. Na drugiej nie mam rękawiczki. – powiedział ubierając rękawiczkę. – Ale masz duże dłonie. – zachichotał.
Sasuke chwycił go za drugą rękę i włożył do kieszeni swojego płaszcza. Naruto opuścił zawstydzony wzrok, ale zaplótł swoje palce z jego. Szli w milczeniu jeszcze przez 10 minut, aż w końcu weszli do jakiegoś nowobudowanego bloku.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Kiba obserwował ich zza drzewa. Zachowanie Sasuke sprawiło, że czuł jeszcze większy ból. Wiedział, że nie powinien ich śledzić, ale jak tylko zobaczył ukochanego w parku, nie mógł się powstrzymać. Teraz bardzo żałował swojej decyzji. Złapał się za serce.
- To tak cholernie boli. Sasuke dlaczego ze mną nie byłeś taki szczęśliwy? Tak bardzo cię kocham.
Kiedy Sasuke zniknął w budynku, Kiba westchnął smutno i poszedł wolnym krokiem do domu.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Sasuke otworzył drzwi i wpuścił chłopaka do środka. Naruto rozejrzał się z zainteresowaniem.
- Ładnie tu. – powiedział cicho.
Uchiha wziął jego płaszcz i powiesił w szafie. Podał mu ciepłe kapcie i zaprowadził do salonu. Pomieszczenie było duże. Przeważał w nim jasny beż. To co przykuwało najbardziej wzrok, to czarny fortepian. Naruto usiadł na skórzanej ciemnobrązowej kanapie.
- Czego się napijesz?
- Herbaty.
Sasuke poszedł do kuchni, która była oddzielona od salonu wielkim oknem na całą ścianę. Po kilku minutach wrócił z kubkami. Naruto z lekkim uśmiechem na twarzy wziął od niego napój. Pijąc herbatę  rozglądał się z zaciekawieniem. Kiedy jego wzrok padł na regał zobaczył na nim zdjęcie, na którym był on, Sasuke i Sakura. Uśmiechnął się lekko. Sasuke podążył za wzrokiem chłopaka i również się uśmiechnął.
- To było w moje 14 urodziny. – wspomniał.
- Aha. Pamiętam. Jednak się zmieniliśmy.
- To oczywiste. Wtedy byliśmy dziećmi, teraz jesteśmy dorośli.
- Zagrasz coś dla mnie?
- A może zagrasz ze mną. – Sasuke podszedł do fortepianu. – Pamiętasz jak graliśmy kankana na 4 dłonie? – uśmiechnął się.
- Pamięta, ale nie wiem czy zagram. Nie pamiętam nut.
- Pokarzę ci.
Naruto usiadł koło bruneta. Sasuke wolno pokazywał jak ma zagrać.
- Aaaa. Już pamiętam. – ucieszył się. – Jednak pewnych rzeczy nie można zapomnieć.
- To się ma w duszy i sercu. – powiedział Sasuke. – To co gotowy?
Naruto przytaknął i już po chwili rozległa się wesoła melodia kankana. Obaj uśmiechali się od ucha do ucha. Co prawda Naruto kilka razy nacisnął nie ten klawisz co trzeba, ale to tylko wywoływało u nich głośne śmiechy. Uzumaki już dawno nie czuł się taki szczęśliwy. Muzyka ucichał a oni nadal śmiali się i patrzyli na siebie.
- Jesteś może głodny? – zapytał zmieszany Sasuke.
- Nie. Sasuke. – blondynek dotknął jego policzka.
Ich usta spotkały się w czułym pocałunku.