Rozdział 13
14 luty. Walentynki. Ten dzień nie należał do ulubionych dni
Sasuke. Zawsze był obsypywany liścikami i czekoladkami. Nienawidził tego. Lecz
dzisiaj było zupełnie inaczej.
Wstał wcześnie rano z wielkim uśmiechem na twarzy.
Spokojnie, bez pośpiechu, poszedł do łazienki, umył się, ubrał i zjadł
śniadanie. Nawet w pewnym momencie zaczął sobie coś nucić pod nosem.
Uśmiechnięty i szczęśliwy Uchiha był zjawiskiem niezwykle rzadkim. Nagle
rozległ się dzwonek do drzwi. Sasuke otworzył je.
- Cześć! – odezwał się wesoło Naruto.
- Cześć. Co ty tu robisz? – zapytał zaskoczony brunet.
- No wiesz co? To tak się cieszysz z odwiedzin swojego
chłopaka? – zrobił udawaną urażoną minę. – Tak sobie pomyślałem, że przyjdę po
ciebie rano, bo później nie będziemy mieli dla siebie zbyt dużo czasu. A po
koncercie pewnie będziesz zmęczony. – tłumaczył blondyn, a na jego policzkach
pojawiły się delikatne rumieńce.
Sasuke zachichotał, pociągnął chłopaka za rękę i pocałował
delikatnie w usta.
- Cieszę się, że przyszedłeś. – wyszeptał.
- No dobra. – Naruto odsunął się od niego. – A teraz daj mi
coś do jedzenia, bo wyszedłem z domu bez śniadania. Umieram z głodu. –
powiedział zdejmując płaszcz i buty.
- Już się robi. Na co masz ochotę?
- A masz może ramen? – zapytał wesoło wieszając się na szyi
bruneta. I popatrzył mu przez ramię na zawartość lodówki.
- Młotku, ramen nie nadaje się na śniadanie. Będę musiał ci
to wybić z głowy. – spojrzał na chłopak, który zrobił smutną minkę. – Eh... No
dobrze. Niech ci będzie. Dzisiaj jest wyjątkowy dzień i wspaniałomyślnie ci na
to pozwolę.
- Jesteś kochany. – pocałował go w policzek i poszedł do
salonu.
Po kilku minutach dołączył do niego Sasuke niosąc miskę z
ramenem. Położył zupę na stole przed
blondynem, a sam usiadł koło niego.
- Itadakimasu! – krzyknął wesoło Uzumaki.
Czarnooki uśmiechnął się lekko. Naruto zachowywał się tak
jak dawniej. Zaczął go delikatnie głaskać po karku. Blondyn zadrżał lekko, pod
wpływem zimnych palców.
- Może wyjdziemy gdzieś wieczorem? – zapytał Uchiha.
- A nie będziesz zmęczony po koncercie? – Naruto spojrzał na
niego.
- Dlaczego miałbym być zmęczony? Przecież codziennie gram.
- Na pewno chcesz iść? Nie lubisz obchodzić Walentynek.
- Bo do tej pory nie miałem czego świętować. To wyjątkowy
dzień i chcę go spędzić z tobą. Może pójdziemy na kolacje do jakieś dobrej
restauracji?
- No dobrze. – Naruto przymknął oczy i oddał się całkowicie
przyjemności wynikającej z masażu, jaki mu serwował ukochany.
Sasuke przybliżył się do niego i pocałował go delikatnie w
kark, a potem przytulił się do jego pleców.
- O której musimy być na uczelni. – zapytał cicho Uzumaki
wzdychając głośno.
- O 8.
- No to lepiej się pospieszmy. – wypił zawartość miski.
Ubrali się i, trzymając się za ręce, poszli na uczelnie.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
- Kiba! Kiba! – do pokoju szatyna dobijała się jego matka. –
Kiba wstawaj! Spóźnisz się do szkoły!
Zaspany chłopak otworzył drzwi ziewając mocno.
- Mamo spokojnie. Dzisiaj nie mam zajęć.
- To nie znaczy, że masz cały dzień przeleżeć w łóżku.
Ogarnij się trochę.
- Dobrze mamo. – powiedział smutno.
Zamknął drzwi i zsunął się po niech na podłogę. Oparł głowę
na podkurczonych kolanach.
- Nienawidzę Walentynek. – powiedział do siebie.
Nagle zerwał się na równe nogi i popędził do łazienki. Umył
się, ubrał, zjadł śniadanie i wyszedł z domu.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
- No nareszcie jesteś. – odezwała się Sakura, wieszając się
Sasuke na ramieniu. – Cześć Naruto! Pozwolisz, że porwę na chwilkę twojego
chłopaka?
- Eh… No nie wiem, nie wiem. A obiecujesz, że mi go później
zwrócisz?
- Obiecuję. – uśmiechnęła się szeroko.
- No to w takim razie nie widzę przeszkód. Ja i tak muszę
iść do Iruki. Obiecałem, że mu pomogę przed koncertem.
- Zobaczymy się później? – zapytał Sasuke.
- Jasne. To na razie. – blondyn pocałował chłopaka w
policzek.
Już miał odchodzić, gdy Uchiha złapał go za rękę i pocałował
namiętnie w usta. Naruto zarumienił się delikatnie i pobiegł w kierunku
gabinetu Umino.
- Ależ się cieszę, że wreszcie jesteście razem. – odezwała
się Haruno
- Ja też. – powiedział lekko rozmarzonym głosem i uśmiechnął
się.
- To widać. Chodźmy do auli. Zaraz będzie próba.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Kiba stał przed Akademią Muzyczną i patrzył na namiętny
pocałunek swojego byłego chłopaka i blondyna. W dłoni ściskał jakąś paczuszkę.
- To miały być nasze Walentynki. – westchnął.
Cisnął paczuszkę w śmietnik i szybkim krokiem odszedł.
Błąkał się długo ulicami Konohy. Nie wiedział co ma ze sobą zrobić. Zaczął prószyć
śnieg, ale było mu wszystko jedno. Okrył się szczelniej szalikiem i naciągnął
bardziej czapkę na uszy. Mijały godziny, a Kiba coraz bardziej zmarznięty,
przechadzał się dalej. W końcu spojrzał na zegarek, podniósł głowę do góry i
spojrzał w szare niebo. Westchnął i poszedł dalej.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Sasuke patrzył zza kurtyny na ludzi siedzących na widowni.
Nagle zobaczył wchodzącego na sale Naruto.
- Sasuke wszystko w porządku? Wyglądasz na zdenerwowanego. –
zdziwiła się Sakura.
Uchiha nigdy nie miał tremy, ale teraz stał i nerwowo tupał
nogą.
- Pierwszy raz będę grał publicznie dla osoby, którą kocham.
- Oj nie przesadzaj. – poklepała go po ramieniu. – Co może
się złego stać? Przecież nie zapomnisz nagle nut. – chłopak spojrzał na
przyjaciółkę przerażony. – No nie żartuj sobie w ten sposób. – przestraszyła
się.
- Hehe. No pewnie, że nie zapomnę. – roześmiał się.
- To wcale nie było śmieszne. – wkurzyła się. – Jeśli Naruto
będzie cię rozpraszał, to poproszę żeby go z sali wyprowadzili.
- Hehe. Nie zrobisz tego. – Uchiha przytulił do siebie
przyjaciółkę.
- No pewnie, że nie. Ale skup się. I przestań tupać nogą, bo
denerwujesz wszystkich na około. A to z ciebie zawsze biorą za przykład
opanowania, gdy mają tremę.
Sasuke westchnął głośno i poszedł za kulisy. Nie zauważył,
że na salę wszedł ktoś jeszcze.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Kiba wszedł do sali koncertowej i
usiadł w ostatnim rzędzie.
- Idioto!
Po co tu przylazłeś? Będziesz tylko bardziej cierpiał. – skarcił się w
myślach.
Pół dnia spędził na chodzeniu bez
celu po ulicach. Nogi same go poniosły do Muzycznej Akademii. Ponieważ był
bardzo zmarznięty, wszedł z miłą chęcią do ciepłego budynku. Wiedział, że nie
powinien tu przychodzić. Ale z drugiej strony bardzo chciał zobaczyć ten
koncert. Czekał na niego z niecierpliwością.
- Szkoda
tylko, że nie będziesz grał dla mnie Sasuke. – pomyślał, a w jego oczach
pojawiły się łzy.
Zaczął rozglądać się po sali.
Spojrzał na pierwszy rząd i od razu rozpoznał nowego chłopaka Sasuke, a
właściwie jego pierwszą, wielką miłość. Poczuł bolesne ukłucie w sercu.
Zacisnął mocno dłonie w pięści. Czuł niewyobrażalną wściekłości na blondyna.
Nagle na sali koncertowej zgasły
światła. Podniosła się kurtyna i oczom widzów ukazała się przepięknie
oświetlona i udekorowana scena, na której była orkiestra złożona z najlepszych
uczniów Akademii. Na samy środku stał duży fortepian, za którym siedział Sasuke
w czarnym smokingu.
Kiba wciągnął gwałtownie
powietrze w płuca. Zawsze uważał Uchihę za przystojnego, ale nigdy jeszcze nie
widział go takiego eleganckiego. Wydawał mu się jeszcze bardziej pociągający.
Westchnął głośno i ponownie poczuł jak do jego oczu napływają łzy.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Sasuke był przerażony. Tak, po
raz pierwszy w życiu przeżywał coś takiego jak trema. Wcześniej, w rozmowie z
Sakurą, zapewniał ją, że wszystko jest w porządku, ale teraz nie miał już tej
pewności. Na uczelni był zawsze uznawany za chodzący ideał. Wszystko, czego się
dotknął musiał doprowadzić do perfekcji. Zazwyczaj robił to nieświadomie.
Uchiha tacy już byli i już. Jednak teraz, jak nigdy przedtem, zdał sobie
sprawę, że jest tylko człowiekiem i może się pomylić. A tego nie chciał, nie
dzisiaj, gdy na sali siedzi osoba najważniejsza w jego życiu. Ten koncert
musiał być idealny. Ta myśl, tak zaprzątała mu głowę, że nie zauważył, gdy
kurtyna się odniosła. Gdy zdał sobie z tego sprawę, od razu zaczął szukać
wzrokiem ukochanego. Gdy spojrzał w niebieskie tęczówki, świat przestał dla
niego istnieć. Shikamaru, który był dyrygentem dzisiejszego koncertu podniósł
do góry batutę. Sasuke miał zacząć grać, jednak on wpatrywał się jak
zahipnotyzowany w ukochany błękit. Wszystkie oczy zwróciły się na niego
zszokowane. Sakura przygryzła nerwowo wargę.
- Sasuke. – wyszeptała. – Już
zaczynamy skup się.
- Eeee… Co? – zamrugał oczami i
spojrzał na przyjaciółkę. – Ach tak. Przepraszam. – zwrócił się do Shiki.
- Już mogę? – zapytał znudzony
Nara. – Jesteś upierdliwy Uchiha.
Podniósł ponownie batutę i na sali
rozeszły się pierwsze, czyste dźwięki fortepianu.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Naruto przestraszył się bardzo,
gdy Sasuke nie rozpoczął koncertu. Jednak, gdy usłyszał pierwsze dźwięki, jego
strach odszedł jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Uwielbiał słuchać
jak Uchiha gra. Zasze robił to z wielką pasją, jak wszystko czego się dotknął. Przez
cały koncert nie patrzył na nikogo innego, tylko na niego. A Sasuke, gdy nie
miał zamkniętych oczu spoglądał w jego lazurowe oczy. Naruto wiedział, że
brunet gra dla niego. Chłonął całym sobą dźwięki, które wydobywał Uchiha ze
swojego szlachetnego instrumentu. Był głuchy na inne instrumenty. Istniał dla
niego tylko brunet, tylko go widział na scenie. Inni byli tylko zwykłymi
dodatkami dla brylantu, jakim był Sasuke.
Gdy koncert się skończył i
zapaliło się światło, szybko wstał by udać się za kulisy i pogratulować
ukochanemu wspaniałego występu.
- Cześć. – usłyszał za sobą męski
głos. Odwrócił się i spojrzał na chłopaka o brązowych włosach. – Jestem Kiba
Inuzuka. Czy moglibyśmy porozmawiać? Naruto spojrzał na niego zaskoczony. Jego
imię coś mu mówiło. Nagle przypomniał sobie, że przecież były chłopak Sasuke
miał na imię Kiba. – Jest gdzieś tu jakieś miejsce, gdzie możemy spokojnie
porozmawiać?
- Eeee. Tak. Pewnie. Chodź za
mną.
Uzumaki nie był pewien czy
powinien iść gdzieś z tym chłopakiem. Był trochę przestraszony.
- A
co będzie jak on mnie pobije albo coś. – pomyślał. – Eh… Młotku. Ty zawsze musisz się w coś
wpakować.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Sasuke patrzył zaniepokojony jak
do blondyna podchodzi Kiba i zaczyna z nim rozmawiać. Nie spodziewał się, że
jego były chłopak może przyjść na koncert. Ze strachem patrzył jak obaj
wychodzą z sali. Nie zastanawiając się dłużej, pobiegł szybko za kulisy i
wyszedł z sali koncertowej. Zaczął się gorączkowo rozglądać za chłopakami, ale
nigdzie ich nie widział.
- Niech to szlak. Gdzie oni
się podziali?
oooooOOO!!!...cudoo <3 \Maniaczka
OdpowiedzUsuń