Rozdział 8
Sasuke wszedł do mieszkania, oparł się plecami o drzwi.
Westchnął głośno. Czuł się tak jakby mu wielki kamień spadł z serca. Z drugiej
strony bardzo było mu żal Kiby. Ale lepsze to niż żeby był oszukiwany. Wszedł
do kuchni i zastał Itachiego siedzącego na kolanach Kisame. Mieli na sobie
tylko bokserki.
- Moglibyście się ubrać. Nie jesteście u siebie. – podszedł do
lodówki i wyjął piwo. – Rozumiem, że się pogodziliście?
- To chyba widać. – powiedział wesoło Itachi i pocałował
czule swojego chłopaka.
- Ekhem. – odkaszlnął Sasuke. – Przestańcie się tak kleić
nie jesteście sami.
- A z tobą wszystko w porządku? Co robiłeś przez te 2
godzinki?
- Zerwałem z Kibą. – powiedział smutno.
- To straszne. Co się stało? – zapytał się Kisame.
- Ach racje ty o niczym nie wiesz. – powiedział Itachi. –
Wrócił były ukochany Sasuke, a właściwie to nie były, ponieważ okazało się, że
mój braciszek cały czas go kocha. Myślał, ze zakochał się w Kibie, ale się
mylił. Kiba jest ważny dla Sasuke dlatego powiedział mu prawdę. Ach jaki ten
mój braciszek jest uczciwy. – skończył swój wywód.
- Nic dodać nic ująć. – skomentował młodszy.
- I co na to Kiba? – dopytywał się Kisame.
Sasuke nie odpowiedział. Podszedł do lodówki i wyjął piwo,
po czym zaczął iść w kierunku swojego pokoju.
- Następnym krokiem jest wyznanie wszystkiego Naruto. –
powiedział Itachi, kiedy brat mijał ich.
- Nie. Już o tym rozmawialiśmy.
- Ale Sasuke…
- Daj mu spokój. – Kisame zasłonił dłonią usta ukochanego.
Itachi wyrwał się z objęć mężczyzny i stanął przed nim z
zaciśniętymi ze wściekłości dłońmi.
- Nie wiesz co mówisz, idioto! Nie byłeś świadkiem załamania
Sasuke 5 lat temu! Nie chcę znowu na to patrzeć! – krzyczał.
- Łasiczko uspokój się.
- Nie nazywaj mnie tak!
- Itachi przestań. – Sasuke przytulił się do pleców brata i
oparł się czołem o jego kark. – Wiem, że się o mnie martwisz. Wszystko będzie
dobrze. Zobaczysz.
- Sasuke ja po prostu chciałbym żebyś wreszcie był
szczęśliwy. – odwrócił się o objął młodszego w pasie.
- Wiem. – wyszeptał cicho.
Mimo, że bracia Uchiha często darli ze sobą koty, to bardzo
się kochali i rozumieli nawet czasami bez słów. Itachi już wielokrotnie pełnił
rolę powiernika Sasuke i odwrotnie. Obaj wiedzieli, że mogą na siebie liczyć,
nawet w najtrudniejszej sprawie.
- Sasuke proszę przemyśl to jeszcze raz.
- To nie ma sensu.
- Sasuke…
- Naruto powiedział, że nie jest gejem i na mnie nie leci.
- Tak ci powiedział? – zdziwił się Itachi. – Nie rozumiem.
Sasuke westchnął i zaczął opowiadać im wszystko co wydarzyło
się na kolacji u Iruki i Kakashiego, a także o tym co stało się potem. Kiedy im
to wszystko opowiadał znowu poczuł w sercu bolesne ukłucie, a w oczach pojawiły
się łzy. Sasuke nie należał do osób, które łatwo okazują swoje emocje. Ból i
cierpienie ukrywanie przez te wszystkie lata musiały w końcu znaleźć wyjście.
Itachi patrzył w przerażeniem na brata. Kiedy młodszy skończył się żalić, wstał
bez słowa i poszedł do swojego pokoju.
Załamany samopoczuciem brata, Itachi usiadł na kolanach
ukochanego i wtulił się w jego tors.
- W takich momentach dziękuję, że mam ciebie. – powiedział
smutno.
- Żal mi Sasuke. Już od dawna nie spotkałem tak
nieszczęśliwej osoby.
- Kisame muszę z nim zostać. Nie mogę go teraz zostawić
samego.
- Jasne. Rozumiem.
Itachi zszedł z kolan kochanka, a ten poszedł do pokoju
gościnnego i zaczął się ubierać. Uchiha poszedł za nim i oparł się o framugę
drzwi.
- Jesteś na mnie zły?
- Na ciebie Łasiczko? Za co? Sasuke cię teraz potrzebuje.
- Kocham cię, wiesz? – brunet pocałował czule mężczyznę.
- Wiem. Ja ciebie też. Jakby coś się działo, to dzwoń do
mnie.
- Dobrze. Zobaczymy się jutro.
- To na razie.
Pocałowali się namiętnie i Kisame wyszedł z mieszkania.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Dochodziła godzina 8 wieczorem. Naruto siedział przy biurku
i ponownie próbował skupić się na nauce. Jednak tak samo jak przednio nie szło
mu najlepiej. W głowie miał cały czas dziwne zachowanie i minę Sasuke.
- O co mu chodzi?
Czy jest na mnie zły? Ale o co? Przecież nie zrobiłem nic złego… Chyba.
Wstał i wyszedł z pokoju. Swoje kroki skierował do kuchni.
Postanowił napić się ciepłego mleka. Zawsze go trochę uspakajało. Stał przy
szafce, obok której była kuchenka i wystukiwał palcem o blat jakieś rytm.
Dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że jest to rytm piosenki jego i Sasuke. Od
kiedy przypomniał sobie pocałunkę nie mógł zapomnieć o przyjacielu. Naruto
naprawdę myślał, że Uchiha mu nie wybaczy nagłego zniknięcia i nie odzywania
się przez 5 lat. Stało się inaczej. Blondynek bardzo by chciał żeby było tak
jak dawniej. Jednak kiedy przypominał sobie pocałunek jego serce coraz mocniej
biło, miał wrażenie jakby jakaś niewidzialna siła rozsadzała mu klatkę
piersiową. Westchnął głośno.
- Wszystko w porządku? – wyrwał go z zamyślenia głos
Kakashiego.
- Tak. – uśmiechnął się lekko.
Jednak Hatake nie dał się tak łatwo zbyć.
- Może jest coś, o czym chciałbyś porozmawiać?
- Nie. – padła krótka odpowiedź. – Chociaż. Chodzi o Sasuke.
Wydaje mi się, że ostatnio jest bardzo smutny.
- Widzę, że też to zauważyłeś.
- A więc jednak. – powiedział niby do siebie.
- Znam Sasuke od małego. W końcu byłem jego pierwszym
nauczycielem. Ostatni raz widziałem go takiego 5 lat temu. Bardzo przeżył twój
wyjazd. Nawet przestał grać.
- Przestał grać? – zdziwił się Naruto.
- Zawsze był zamknięty w sobie, ale po tym zamknął się
jeszcze bardziej. Nawet Itachiemu i Sakurze był trudno do niego dojść. Musiałeś
być dla niego naprawdę bardzo ważny skoro tak to przeżywał.
- Nie miałem o tym pojęcia. Więc teraz też go ranię. Ale
jak? Co robię źle?
- Ech Naruto. – westchnął Kakashi i położył rękę na jego
ramieniu. – Łatwo jest się domyśleć co mu jest.
- Ty wiesz? Powiedz mi.
- Sam musisz do tego dojść. Jesteś inteligentny więc się
domyśl.
- Kakashi…
- Jeśli ci na nim zależy, wysil te swoje szare komórki. –
powiedział i wyszedł z kuchni.
Naruto stał z naburmuszoną miną i wściekły patrzył na drzwi,
za którymi zniknął mężczyzna.
- O co mu chodzi? Nie mógł mi powiedzieć? – usiadł przy
stole i zaczął pić mleko. – Jak mam się domyślić, skoro mam wrażenie, że Sasuke
nie jest już dawnym Sasuke. – myślał głośno. – Nigdy bym nie pomyślał, ze
Sasuke tak bardzo przeżyje mój wyjazd. Muszę z nim porozmawiać.
Dopił mleko i poszedł do swojego pokoju.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Naruto szedł szybkim krokiem do szkoły. Chciał porozmawiać z
przyjacielem tuż przed rozpoczęciem zajęć. Zbliżał się właśnie do budynku Akademii, kiedy zauważył Sasuke.
Szedł ze smutną minął. W uszach miał słuchawki więc nie było sensu go wołać.
Uzumaki podszedł do niego i klepnął go delikatnie w plecy. Sasuke drgnął
przestraszony i odwrócił się. Od razu poczuł bolesne ukłucie w sercu. To już
się stało chlebem powszednim, więc Sasuke będzie się musiał do tego
przyzwyczaić.
- Cześć. – przywitał się Naruto obserwując bacznie
przyjaciela.
- Cześć. – powiedział cicho. – Wcześnie dzisiaj jesteś.
- Ponieważ muszę z tobą porozmawiać.
Sasuke zaskoczył poważny ton chłopaka.
- Coś się stało?
- Chodźmy stąd. – wziął bruneta za rękę i pociągnął w
kierunku budynku szkoły.
Sasuke jak tylko poczuł ciepłą i drobną dłoń w swojej,
ogarnęła go fala gorąca. Naruto zaprowadził przyjaciela do sali muzycznej, w
której rozmawiali dzień wcześniej. Sasuke zamknął za sobą drzwi i poczuł się
tak jakby przeżywał dejavu. Stał w milczeniu oparty o drzwi. Zastanawiał się o
czym chce porozmawiać Naruto, czym zrani go tym razem. Uzumaki patrzył na niego
uważnie. Martwił się o przyjaciela coraz bardziej. Był bardzo smutny i
przybity. Blondynek podszedł do niego o objął go. Zaskoczony Sasuke nie mógł
się ruszyć. Przez chwilę zapomniał nawet o oddychaniu.
- Przepraszam Sasuke. – usłyszał tuż przy swoim uchu.. – Tak
bardzo cię przepraszam. Kakashi powiedział mi jak bardzo przeżywałeś mój
wyjazd. Przepraszam. Myślałem, że ty najlepiej ze wszystkich to przyjmiesz.
- Przestań mnie
obejmować. Błagam puść mnie. – myślał gorączkowo Uchiha.
- Przepraszam. – powiedział ponownie Naruto i podniósł
głowę.
Jak tylko ich oczy spotkały się, Sasuke poczuł, że ma nogi
jak z waty.
- Gdzie podziała się
moja siła? Dlaczego jestem taki słaby?
- Sasuke co się stało? – Uzumaki wpadł w panikę, kiedy
zobaczył zagubiony wzrok przyjaciela.
Sasuke patrzył nieprzytomnym wzrokiem w niebieskie tęczówki.
Naruto posadził go na krześle.
- Więc to rzeczywiście przeze mnie. – powiedział cicho. –
Znowu doprowadziłem cię do takiego stanu. Sasuke proszę powiedz coś. Co mam
zrobić żeby było tak jak dawniej?
- Już nigdy nie będzie tak jak dawniej. – powiedział
czarnooki odzyskując powoli panowanie nad swoim ciałem. – To nie możliwe.
Sprawy zaszły za daleko. – ostatnie zdanie powiedział do siebie.
Naruto podszedł do jakieś gablotki, a Uchiha siedział i
patrzył w podłogę. Nagle do jego uszu doszły przeraźliwie fałszywe dźwięki
skrzypiec. Spojrzał na blondyna, który stał i trzymał w rękach skrzypce.
- Tak kocham skrzypce. Ich czysty dźwięk jest taki
przepiękny i magiczny. Nie potrafię zagrać żadnej czystej nuty. Jeszcze
niedawno byłem jak magik. Kiedy grałem bawiłem się emocjami ludzi, którzy mnie
słuchali. W ich twarzach mogłem wyczytać całą gamę uczuć. W zależności od tego
co grałem. Wiesz jak to jest, prawda Sasuke? Ty też to robisz. Kocham patrzeć
jak grasz. Wtedy czuję się tak jakby czas stanął w miejscu, albo się cofnął.
Chciałbym żeby muzyka miała taką siłę. Wtedy oni cały czas by tu byli. – z jego
oczu zaczęły lecieć łzy. – Niszczę wszystkich których kocham. Moich rodziców,
ciebie. – Sasuke w milczeniu patrzył na przyjaciela. – Nie będę już cię ranił.
Nigdy więcej. Nie chcę patrzeć na twoją smutną twarz. Mój powrót do Konohy nie
był dobrym pomysłem.
- Naruto co ty mówisz? – odezwał się w końcu Sasuke.
- Sasuke ja…
- Nawet o tym nie myśl! – wydarł się. – Znowu chcesz mnie
opuścić?! Nie pozwolę ci na to! Słyszysz?! Ja… - urwał, kiedy zdał sobie sprawę
co właśnie chciał powiedzieć. – …potrzebuję cię. – odezwał się po dłuższej
chwili milczenia. – A ty potrzebujesz mnie. Prawda Naruto?
- Tak. – powiedział przez łzy. – Sasuke chcę ci powiedzieć
co się stało w Anglii.
Rozległ się dzwonek. Czarnooki spojrzał na drzwi, a potem z
powrotem na przyjaciela.
- Dobrze, ale potem. Teraz chodźmy na zajęcia.
Blondynek przytaknął. Wzięli swoje rzeczy i wyszli z sali.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz